Szukaj na tym blogu

wtorek, 24 marca 2015

Gdzie w Biblii jest napisane o czystości przedmałżeńskiej?

Pytanie: Skąd u chrześcijan wzięło się przekonanie o potrzebie zachowania czystości przedmałżeńskiej? Pytam o to, ponieważ poszukiwałem w Biblii jednoznacznych słów na ten temat i nie znalazłem żadnego fragmentu. Jezus nic nie mówił o czystości przedmałżeńskiej.

*****

Odpowiedź: Tak, to prawda, że Jezus nic nie mówił na temat czystości przedmałżeńskiej. Ale nie mogę się zgodzić, że w Biblii brak jednoznacznych słów na ten temat. Bo nauka o czystości przedmałżeńskiej obecna w Biblii jest jednoznaczna, chociaż nie jest ukazana w sposób bezpośredni.

Zdarza się, że pewne prawdy są wypowiadane niejako przy okazji. Jakiś człowiek mówi na pewien temat, ale przy okazji, potwierdza inne rzeczy, nawet jeśli w tym momencie nie jest to jego głównym zamiarem. Odnosi się to także do prawd wiary. Jako przykład niech posłuży jeden z kanonów Synodu Laterańskiego z połowy VII w.: „Jeśli ktoś nie wyznaje według świętych Ojców, że święta zawsze Dziewica i niepokalana Maryja jest właściwie i prawdziwie Bożą Rodzicielką (…) - niech będzie wyłączony ze wspólnoty wiernych”. Synod ten doprecyzowuje definicję Bożego macierzyństwa i dziewictwa Bożej Rodzicielki, a przy okazji nazywa Maryję „niepokalaną”, chociaż jeszcze trzeba poczekać wiele stuleci, aby również ta prawda została podniesiona do rangi dogmatu. Cytowany kanon potwierdza, że już w VII była nauczana prawda o niepokalanym poczęciu NMP, chociaż oczywiście w tych czasach nie miała rangi dogmatu, którego odrzucanie groziło wykluczeniem ze wspólnoty wiernych. I myślę, że ten właśnie fakt, że ta wzmianka o niepokalanym poczęciu NMP pojawiła się tam mimochodem, potwierdza, że jej wyznawanie było czymś oczywistym dla wszystkich wierzących. A jeśli w tamtych czasach nie było jeszcze dogmatu o niepokalanym poczęciu NMP, to właśnie dlatego, że przez wiernych nie był on podważany.

Podobnie jest z nauką natchnionych autorów. Pisali o tym, co nie było oczywiste dla adresatów, a pomijali milczeniem to, co było oczywiste. Przykładem niech będą słowa napisane przez Apostoła Narodów:

„Niech was w żaden sposób nikt nie zwodzi, bo dzień ten nie nadejdzie, dopóki nie przyjdzie najpierw odstępstwo i nie objawi się człowiek grzechu, syn zatracenia, który się sprzeciwia i wynosi ponad wszystko, co nazywa się Bogiem lub tym, co odbiera cześć, tak że zasiądzie w świątyni Boga dowodząc, że sam jest Bogiem. Czy nie pamiętacie, jak mówiłem wam o tym, gdy wśród was przebywałem? Wiecie, co go teraz powstrzymuje, aby objawił się w swoim czasie”. (2 Tes 2:3-6 BT).

Adresaci WIEDZIELI, co powstrzymuje objawienie się „człowieka grzechu”, i dlatego Paweł nie napisał nic na ten temat. A my tak chętnie dowiedzielibyśmy się czegoś więcej.

Podobnie było, jak sądzę, w kwestii współżycia przedmałżeńskiego narzeczonych. Trudno znaleźć naukę wyraźnie i jednoznacznie adresowaną temu tematowi, ale nie można powiedzieć, że Apostoł Narodów całkowicie milczy na ten temat. Jego poglądy na temat czystości przedmałżeńskiej dają się poznać na podstawie tego, co pisze na temat małżeństwa i dziewictwa w siódmy rozdziale Pierwszego Listu do Koryntian. Opuszczę tu pierwsze dwadzieścia trzy wersety tego rozdziału adresowane do małżonków i przejdę od razu do części odnoszącej się do dziewictwa:

Bracia, niech przeto każdy trwa u Boga w takim stanie, w jakim został powołany. Nie mam zaś nakazu Pańskiego co do dziewic, lecz daję radę jako ten, który - wskutek doznanego od Pana miłosierdzia - godzien jest, aby mu wierzono. Uważam, iż przy obecnych utrapieniach dobrze jest tak zostać, dobrze to dla człowieka tak żyć. Jesteś związany z żoną? Nie usiłuj odłączać się od niej! Jesteś wolny? Nie szukaj żony! Ale jeżeli się ożenisz, nie grzeszysz. Podobnie i dziewica, jeśli wychodzi za mąż, nie grzeszy. Tacy jednak cierpieć będą udręki w ciele, a ja chciałbym ich wam oszczędzić. Mówię, bracia, czas jest krótki. Trzeba więc, aby ci, którzy mają żony, tak żyli, jakby byli nieżonaci, a ci, którzy płaczą, tak jakby nie płakali, ci zaś, co się radują, tak jakby się nie radowali; ci, którzy nabywają, jak gdyby nie posiadali; ci, którzy używają tego świata, tak jakby z niego nie korzystali. Przemija bowiem postać tego świata. Chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień. Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie. I doznaje rozterki. Podobnie i kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem, i duchem. Ta zaś, która wyszła za mąż, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać mężowi. Mówię to dla waszego pożytku, nie zaś, by zastawiać na was pułapkę; po to, byście godnie i z upodobaniem trwali przy Panu”. (1 Kor 7:28-35 BT).

I teraz wersety, które nas interesują najbardziej:

Jeżeli ktoś jednak uważa, że nieuczciwość popełnia wobec swej dziewicy, jako że przeszły już jej lata i jest przekonany, że tak powinien postąpić, niech czyni, co chce: nie grzeszy; niech się pobiorą! Lecz jeśli ktoś, bez jakiegokolwiek przymusu, w pełni panując nad swoją wolą, postanowił sobie mocno w sercu zachować nietkniętą swoją dziewicę, dobrze czyni. Tak więc dobrze czyni, kto poślubia swoją dziewicę, a jeszcze lepiej ten, kto jej nie poślubia. Żona związana jest tak długo, jak długo żyje jej mąż. Jeżeli mąż umrze, może poślubić kogo chce, byleby w Panu. Szczęśliwszą jednak będzie, jeżeli pozostanie tak, jak jest, zgodnie z moją radą. A wydaje mi się, że ja też mam Ducha Bożego”. (1 Kor 7:36-40 BT).

Myślę, że wymowa tego tekstu, szczególnie tych zaznaczonych przeze mnie tłustym drukiem wersetów, jest jasna. Dla św. Pawła było czymś oczywistym, że zarówno kobieta, jak i mężczyzna, którzy nie żyli w małżeństwie, byli dziewicami[1]. Zachęcał on do pozostania w takim stanie, w jakim każdy był w chwili uwierzenia w Chrystusa. Małżonkowie niech pozostają w małżeństwie. Mężczyźni nieżonaci niech się nie żenią, a panny niech nie wychodzą za mąż, bo dziewictwo jest lepsze niż małżeństwo. A ci, którzy nie potrafią panować nad swoim ciałem – pozostać dziewicami, niech zawrą związek małżeński. Czyli: albo związek małżeński albo dziewictwo. Z tego wynika, że narzeczeni, jak długo są narzeczonymi, nie powinni współżyć ze sobą.


[1] Odnosi się to zarówno do panien, jak i kawalerów. W języku polskim brzmi to dziwnie – mężczyzna dziewicą, ale nie było to dziwne dla autorów biblijnych: „To ci, którzy z kobietami się nie splamili: bo są dziewicami”. (Ap 14:4 BT).

poniedziałek, 23 marca 2015

Platon prorokiem Chrystusa?


Pytanie jest prowokujące, ale owa „prowokacja” jest jak najbardziej uzasadniona. To, co Platon napisał, doskonale wpisuje się w zapowiedzi odnoszące się do Mesjasza – człowieka sprawiedliwego i cierpiącego. Dla porównania wybrane fragmenty Starego Testamentu – te, które mogliśmy usłyszeć uczestnicząc w Mszy św. w ostatni piątek i sobotę:

"Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego… (…). Dotknijmy go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości. Zasądźmy go na śmierć haniebną, bo, jak mówił, będzie ocalony". (Mdr 2, 12.19-20).

„Ja zaś jak baranek oswojony, którego prowadzą na rzeź, nie wiedziałem, że powzięli przeciw mnie zgubne plany: ‘Zniszczmy drzewo wraz z jego mocą, zgładźmy go z ziemi żyjących, a jego imienia niech już nikt nie wspomina!’”. (Jr 11, 19).

„W ‘Państwie’ (lub inne tłumaczenie tytułu: „Rzeczpospolitej”) Platon zadaje pytanie: Gdyby na ziemi pojawił się człowiek idealnie sprawiedliwy, jaki byłby jego los? Dochodzi do wniosku, że sprawiedliwość jakiegoś człowieka tak naprawdę jest dopiero wtedy pełna i sprawdzona, jeśli przyjmie ona zewnętrzny pozór niesprawiedliwości, bo tylko wtedy można poznać, że ów człowiek nie kieruje się opinią ludzką, ale postępuje sprawiedliwe jedynie ze względu na samą sprawiedliwość. Tak to według tego wielkiego filozofa, człowiek naprawdę sprawiedliwy na tym świecie musi być niezrozumiany i prześladowany; Platon posuwa się nawet do stwierdzenia: ‘Powiedzą: „Nasz sprawiedliwy człowiek musi być ubiczowany, torturowany, związany łańcuchami”; wypalą mu oczu, i w końcu, po wszelkiego rodzaju cierpieniach, zostanie ukrzyżowany[1]…’”.[2]


[1] Grecki oryginał dosłownie: “wpity na pal”. Tak tłumaczy Władysław Witwicki w wydaniu z 2003 r. (Wydawnictwo Antyk): „na pal zostanie wpity”. Sprawdziłem, skąd wynika ta różnica. W oryginale greckim Platon użył słowa: ἀνασχινδυλευθήσεται od ἀνασχινδυλεύω. To słowo jest równoważnikiem czasownika ἀνασκολοπίζω, a to z kolei było używane przez Herodota i Filona zamiennie ze słowem ἀνασταυρόω oznaczającym „ukrzyżować”. (Na podstawie: Liddell, H. G., Scott, R., Jones, H. S., & McKenzie, R. (1996). A Greek-English lexicon).
[2] In the Republic the great philosopher asks what is likely to be the position of a completely just man in this world. He comes to the conclusion that a man’s righteousness is only complete and guaranteed when he takes on the appearance of unrighteousness, for only then is it clear that he does not follow the opinion of men but pursues justice only for its own sake. So according to Plato the truly just man must be misunderstood and persecuted in this world; indeed, Plato goes so far as to write: “They will say that our just man will be scourged, racked, fettered, will have his eyes burnt out, and at last, after all manner of suffering, will be crucified.…” This passage, written four hundred years before Christ, is always bound to move a Christian deeply. Serious philosophical thinking here surmises that the completely just man in this world must be the crucified just man; something is sensed of that revelation of man which comes to pass on the Cross. (Ratzinger, J. (1992). Co-Workers of the Truth: Meditations for Every Day of the Year. (M. F. McCarthy & L. Krauth, Trans., I. Grassl, Ed.) (pp. 92–93). San Francisco: Ignatius Press.).

niedziela, 22 marca 2015

Wielkopostne spotkanie (2) - Piotr



Dzisiaj spotkanie z Piotrem. W Gorzkich Żalach jest o nim mowa:

„Jezu, pod przysięgą od Piotra
Po trzykroć z wielkiej bojaźni zaprzany,
Jezu mój kochany!”

Podobnie, jak Judasz Piotr dopuścił się zdrady Mistrza, tyle że nie z premedytacją, ale „z wielkiej bojaźni” zaparł się Go. Powiedział, że Go nie zna. I uczynił to nie raz, ale trzy razy. Pod przysięgą. 

Dobrze jest porównać Piotra z Judaszem. Bo wtedy będziemy mogli zobaczyć więcej szczegółów z ich życia. Ale co najważniejsze: zobaczymy różnice w ich postawach. A właśnie o to chodzi, żebyśmy z rozważania Męki Pana, i zachowania różnych ludzi, których Pan spotkał w swoim życiu, a szczególnie w ostatnich godzinach Jego życia – wyciągnęli wnioski odnośnie naszych postaw. Niech te złe służą nam jako przestroga, inne jako zachęta do naśladowania. 

Postawy Judasza i Piotra wykazuję i podobieństwa i różnice. Nie można więc powiedzieć, że mają się do siebie jak dzień i noc. Dlatego z jednej strony trzeba zauważyć podobieństwa, a z drugiej różnice. I dopiero wtedy przy wszystkich podobieństwach potrafimy dostrzec też istotną różnicę w czymś, co decyduje o powiedzeniu albo klęsce życiowej danego człowieka. 

Pomimo wszelkich różnic temperamentu i charakterów, wychowania, pochodzenia, życia w rodzinie, pomimo ich indywidualnych historii życia, która poprzedziła ich spotkanie z Panem – łączą ich takie cechy podstawowe, jak:
- obydwaj byli chciani przez Boga, powołani do życia; Pan Bóg chciał nie tylko, żeby pojawili się na świecie, zaistnieli jako ludzie, ale co więcej – chciał, aby byli zbawieni.
Te wymienione przez mnie elementy są wspólne nie tylko dla Judasza i Piotra, ale w ten sposób można powiedzieć o każdym z nas: Pomimo indywidualnej historii życia, jaką każdy z nas ma za sobą, można powiedzieć o wszystkich i każdym z osobna: Każdy bez wyjątku człowiek jest chciany przez Boga, nawet jeśli nie zawsze był chciany przez rodziców. Nasze pojawienie się na świecie nie było dziełem przypadku, choć niektórym może się tak wydawać. Każdy z nas jest kochany przez Pana Boga, nawet jeśli nie każdy tej miłości doświadczył tak namacalnie. Wreszcie, łączy nas i to, że Pan Bóg chce zbawienia każdego z nas. Tu nie ma wyjątków od reguły. I Judasz też nie był wyjątkiem.

To można powiedzieć o każdym człowieku. Ale Piotra i Judasza łączyło jeszcze więcej: wspólne powołanie do grona apostołów. Wśród miliardów ludzi, którzy żyli, żyją i jeszcze się urodzą, to właśnie oni należeli do grona Dwunastu. Pan Jezus powołał ich na apostołów. Należeli do grona uczniów najbliższych Panu. Ale może najbardziej łączy ich to, że chociaż każdy przy innej okazji, to jednak obydwaj (i tylko oni) zostali nazwani przez Pana „szatanem”. 

Wydawać by się mogło, że cechą drogi Judasza było jego powolny upadek, stopniowe odchodzenie od Jezusa, a charakterystyczną cechą Piotra, że coraz bardziej postępował w dobrym, stawał się coraz lepszym, żył coraz bliżej Jezusa. Myślę, że ta pierwsza część tego przypuszczenia jest słuszna. Prawdopodobnie na początku był pełen gorliwości, ale z czasem zaczął się nudzić Panem. Jego odchodzenie dokonywało się powoli, przez niewierność w małych rzeczach. A ten, kto jest niewierny w małych rzeczach, i nie walczy z tym, z czasem stanie się niewierny w rzeczach wielkich. Jest to potwierdzone doświadczeniem świętych, którzy świadczą o tym, że ten, kto lekceważy grzechy powszednie, wpada niebezpieczeństwo, albo lepiej powiedzieć: przygotowuje się do popełnienia grzechu ciężkiego. 

To jedna strona medalu czy tego zestawienia: Piotr – Judasz. Kiedy przygotowywałem się, aby ukazać spotkanie Pana z Piotrem, wydawało mi się na początku, że na podstawie Ewangelii i innych Pism Nowego Testamentu będę mógł ukazać Księcia Apostołów, jako tego, który z kolei nieustannie wzrastał. Sądziłem, że Piotr musi być przeciwieństwem Judasza. O ile ten pierwszy przechodził od rzeczy dobrych do złych, od złych do gorszych, to można by oczekiwać, że u Piotra było dokładnie odwrotnie: postępował od rzeczy złych do dobrych, a od dobrych do lepszych. Ale szybko się przekonałem, że to nie takie proste. Bo chociaż można zaobserwować u niego postęp, to nie jest to postęp, którego wykresem jest linia nieustannie wznosząca się w górę, bo przecież przydarzyły mu się upadki. A jego zaparcie się swego Mistrza nie było ostatnim z nich.

Przypatrzmy się najpierw okresowi publicznej działalności Pana Jezusa. Te trzy lata, w czasie których Apostołowie towarzyszyli Panu, było czymś w rodzaju seminarium. Słuchali nauk Mistrza, widzieli Jego czyny, a przede wszystkim byli z Nim wszędzie, gdzie On ich prowadził. Wyobrażam sobie ten czas jako czas błogosławiony dla Apostołów, którzy mogli być tak blisko Nauczyciela. Jak zachowywali się oni w tym czasie? Ewangelie ukazują ich jako ludzi bojaźliwych i małej wiary; często nie rozumieli słów Mistrza, gdy On mówił o kwasie faryzeuszów, oni myśleli, że mówi o chlebie, którego nie zabrali ze sobą; gdy On mówił, że będzie cierpiał, oni proszą o pierwsze miejsca w Jego królestwie lub kłócą się o to, który z nich jest największy. I tak przez trzy lat. A jednak w czasie ostatniej Wieczerzy Pan Jezus zwróci się do nich: „Wyście wytrwali ze Mną w Moich przeciwnościach”. Wytrwali wszyscy z wyjątkiem Judasza, którego Pan nazwał „synem zatracenia”. 

„Wyście wytrwali ze Mną w Moich przeciwnościach”. Uśmiechamy się na te słowa: „Panie – co to było za wytrwanie? Panie, czy nie wiesz, że za chwilę jeden z nich wyprze się tego, że Cię zna, i to aż trzykrotnie i to pod przysięgą, a pozostali uciekną zostawiając Cię samego?” A jednak słowa Pana są prawdziwe. I Bogu niech będą dzięki!, że Pan Jezus nie wybrał ludzi idealnych, ale właśnie takich jak my, słabych i grzesznych, niepojętnych, z licznymi wadami, niewytrwałych w dobrem, skłonnych do zła. 

I chociaż Pan w Wieczerniku zapowiada zdradę Piotra, zapowiada, że inni się rozproszą zostawiając Go samego, to jednak słyszymy także: „Wyście wytrwali ze Mną w Moich przeciwnościach”. Pan jest bardzo cierpliwy. Był taki wobec Apostołów; jest taki wobec nas. To bardzo ważna nauka dla nas: Trzeba więc, żebyśmy byli cierpliwi wobec innych, starając się zobaczyć w nich pomimo słabości – dobrą wolę; trzeba, żebyśmy byli cierpliwi także wobec samych siebie. Tak naprawdę TYLKO zniechęcenie wobec siebie jest przegraną. Jak długo walczymy, i powstajemy z upadków, wszystko jest w porządku. Byleśmy nie poddali się w walce o zbawienie, byleśmy nie zniechęcili się do siebie. Moc Boża w słabości się doskonali!
Wracając do Pana i jego apostołów. Widzimy, że nie tylko w Wieczerniku przed męką, ale także po zmartwychwstaniu Pan Jezus nie kieruje do Apostołów ani jednego słowa nagany. Na próżno szukać takich słów w Ewangelii. I jeśli słyszymy jakieś Jego upomnienie to jedno: Dlaczego nie uwierzyliście w Moje zmartwychwstanie? Dlaczego brak wam wiary?

Zestawienie Judasza z Piotrem, pokazuje, że Piotr nie uczynił wielkich postępów za życia ziemskiego Pana Jezusa. A później? Po wniebowstąpieniu Pana Apostołowie zebrani wraz z Matką Pana modlą się o Ducha Świętego. I po Zesłaniu Ducha Świętego dzieje się coś niesamowitego. Ci Apostołowie, tak dotąd tchórzliwi, że zamknęli drzwi z obawy przed żydami, oto teraz nie tylko otwierają drzwi, ale jeszcze wychodzą na ulice, i Piotr i inni głoszą pierwsze kazanie. W Dziejach Apostolskich czytamy:

Wtedy stanął Piotr razem z Jedenastoma i przemówił do nich donośnym głosem: «Mężowie Judejczycy i wszyscy mieszkańcy Jerozolimy, przyjmijcie do wiadomości i posłuchajcie uważnie mych słów! (…) Niech więc cały dom Izraela wie z niewzruszoną pewnością, że tego Jezusa, którego wyście ukrzyżowali, uczynił Bóg i Panem, i Mesjaszem». Gdy to usłyszeli, przejęli się do głębi serca: «Cóż mamy czynić, bracia?» - zapytali Piotra i pozostałych Apostołów. «Nawróćcie się - powiedział do nich Piotr - i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego”. (Dz 2:14-38 BT)

Piotr i inni Apostołowie zostali napełnieni Duchem Świętym, z odwagą przemawiają do tłumów, przywódców, władz świeckich i religijnych. Wydaje się, że Piotr jest innym człowiekiem. A jednak, nawet i wtedy znowu objawia się brzydka cecha jego charakteru – tchórzostwo. O jednym takim przypadku napisał apostoł Paweł w Liście do Galatów: 

„Gdy następnie Kefas przybył do Antiochii, otwarcie mu się sprzeciwiłem, bo na to zasłużył. Zanim jeszcze nadeszli niektórzy z otoczenia Jakuba, brał udział w posiłkach z tymi, którzy pochodzili z pogaństwa. Kiedy jednak oni się zjawili, począł się usuwać i trzymać się z dala, bojąc się tych, którzy pochodzili z obrzezania. To jego nieszczere postępowanie podjęli też inni pochodzenia żydowskiego, tak że wciągnięto w to udawanie nawet Barnabę. Gdy więc spostrzegłem, że nie idą słuszną drogą, zgodną z prawdą Ewangelii, powiedziałem Kefasowi wobec wszystkich: «Jeżeli ty, choć jesteś Żydem, żyjesz według obyczajów przyjętych wśród pogan, a nie wśród Żydów, jak możesz zmuszać pogan do przyjmowania zwyczajów żydowskich?»” (Ga 2:11-14 BT)
I co Piotr na to upomnienie młodszego apostoła? Miał wystarczającą pokorę, żeby je przyjąć. Przyjął je z pokorą. A pokora jest znakiem jego wielkości. 

Ostatni z jego „upadków” i ostateczne powstanie z niego przekazane zostały przez tradycję. Zaznaczyłem w cudzysłowie słowo „upadek”, bo trudno to nawet nazwać upadkiem. Być może kierował się dobrymi intencjami, ale może pojawiło się tu tchórzostwo ubrane w piękne szaty troski o powierzoną mu Owczarnię – Kościół. W czasie prześladowań w Rzymie, Piotr decyduje się opuścić miasto. I wtedy spotyka Pana niosącego krzyż. „Quo vadis, Domine?” – „Dokąd idziesz, Panie?”. „Idę do Rzymu, aby dać się ukrzyżować powtórnie”. Wtedy Piotr zrozumiał, że teraz nadeszła jego godzina. Wraca do miasta, zostaje pojmany i umiera śmiercią męczeńską. Zostaje ukrzyżowany, ale prosi o ukrzyżowanie go głową do dołu, bo nie czuje się godny umierać tak, jak jego Pan, którego się zaparł. Choć umarł w pozycji odwrotnej niż jego Mistrz, to jednak stał się podobny do Niego w śmierci. I to podobieństwo jest decydujące. I ostatecznie tylko ono się liczy. I dzisiaj jest naszym szczególnym patronem od powstawania z powtarzających się upadków. 

Na podstawie tego, co powiedziałem do tej pory, myślę, że można podsumować w ten sposób: Piotr był człowiekiem dobrej, choć czasem słabej woli. Może najpiękniejszą z jego cech była ta, że był wystarczająco pokorny, aby uznać swój grzech i poprosić o jego przebaczenie; był wystarczająco pokorny, aby przyjąć upomnienie nawet wtedy, jeśli było dane przez kogoś młodszego wiekiem i pozycją; a przede wszystkim był wystarczająco pokorny, aby przyjąć przebaczającą i miłosierną miłość Pana Boga. Piotr to przykład na to, że Pan Bóg jest cudowny w swoich świętych. To Jego moc i cierpliwa miłość przemieniła Piotra w świętego. To samo może stać się w naszym życiu, nie dlatego, że jesteśmy lepsi od innych, ale dlatego, że miłość Pana Boga jest wszechmocna, silniejsza od naszej słabości. Byleśmy chcieli ją przyjąć, a w razie upadków, przyjmować wciąż na nowo. Prośmy Pana, aby uczynił cuda swej miłości w każdym z nas, tak jak uczynił w św. Piotrze.

sobota, 21 marca 2015

Faryzeusze stosowali zasadę "sola Scriptura"?


Wydaje się, że dzisiejsza Ewangelia (J 7, 40-53) daje pozytywną odpowiedź na to pytanie. Oto wybrane wersety, które o tym świadczą:

50 „Odezwał się do nich jeden spośród nich, Nikodem, ten, który przedtem przyszedł do Niego:
 51 «Czy Prawo nasze potępia człowieka, zanim go wpierw przesłucha, i zbada, co czyni?»
 52 Odpowiedzieli mu: «Czy i ty jesteś z Galilei? Zbadaj, zobacz, że żaden prorok nie powstaje z Galilei»”. (J 7:50-52 BT).

Rozumowanie faryzeuszów można przedstawić przy pomocy sylogizmu:
1. Pismo św. nie mówi o żadnym proroku, który wywodził się z Galilei (tak uważali faryzeusze);
2. Jezus pochodził z Galilei (tak myśleli faryzeusze);
3. Ergo: Jezus nie może być prorokiem.

Ten sylogizm pokazuje, że faryzeusze mylili się w obu przesłankach (bo Pismo św. mówi o proroku, który pochodził z Galilei[1], a Jezus urodził się w Betlejem, o czym oni nie wiedzieli), dlatego ich wniosek okazał się błędny. Ale sam sposób ich rozumowania jest potwierdzeniem na to, że przynajmniej w tym miejscu zastosowali zasadę „sola Scriptura”.

Wniosek końcowy: Faryzeusze zastosowali w J 7, 50-52 zasadę „sola Scriptura”; wykorzystali ją, by odrzucić nadprzyrodzony charakter posłannictwa Pana Jezusa.



[1] “Contrary to the Pharisees' implication, prophets occasionally did arise from Galilee, such as Jonah (2 Kings 14:25), and possibly Elijah (1 Kings 17:1) and Nahum (Nah. 1:1)”. (ESV Study Bible)