Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

'Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą...'

„Krzyż, przyjęcie tej okropności, zgoda na hańbę unicestwienia Jego własnej godności, na hańbę niecnej śmierci, staje się wsławieniem imienia Bożego. Bo właśnie w ten sposób Bóg okazuje się tym, kim jest: Bogiem, który w swej niezgłębionej miłości i przez oddanie się siebie samego, rzeczywistą moc dobra przeciwstawia wszystkim mocom zła”.

*****

„‘Oto czynię wszystko nowe’ – rzekł Siedzący na tronie”. I Jan ujrzał „nowe niebo i nową ziemię”. Tej nowości odpowiada Nowe Przykazanie, o którym słyszymy w dzisiejszej (28. 04.) Ewangelii: „Daję wam przykazanie nowe, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali”.

Słowa łatwe do zrozumienia, ale trudne do zachowania. Bo Jezus ukochał nas do końca, aż do śmierci, śmierci krzyżowej, a umarł za nas, gdy byliśmy grzesznikami (por. Rz 5, 8). Zatem „kochać jak Jezus” oznacza gotowość do oddania życia nie tylko za żonę czy męża, dzieci, rodziców, rodzeństwo, ale także za sąsiada pijaka albo fałszywą przyjaciółkę. Po ludzku to niemożliwe. Żeby kochać innych miłością taką jak Jezus, musielibyśmy stać się jak On – Bogiem, a przecież jesteśmy tylko ludźmi. Kiedy pomyślę o Nowym Przykazaniu i o tym, że będąc chrześcijaninem powinienem je zachowywać okazując innym miłość „jak Jezus”, to jedyną odpowiedzią jest wołanie o miłosierdzie. A jednak, świadomość niedostawania do wymagań Pana nie powinna nas zniechęcać. Skoro On wymaga od nas, to tylko dlatego, że daje nam wsparcie, aby temu wymaganiu sprostać. Nowe Przykazanie: słowa łatwe do zrozumienia, ale tak trudne do zachowania.

Ale w dzisiejszej Ewangelii są inne słowa, trudne do zrozumienia. „Po wyjściu Judasza z wieczernika Jezus powiedział: ‘Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą…’” Co chciał Pan przez to powiedzieć? Dlaczego “teraz”, a więc bezpośrednio po wyjściu Judasza? Jezus wiedział, co Go czeka: już tylko godziny dzieliły Go od pojmowania, przesłuchań, zniewag, upokorzeń osądzenia, niewypowiedzianego bólu i okrutnej śmierci. Czy to wszystko nie było raczej Jego poniżeniem? Gdzie ta „chwała”, o której mówi? Szukając odpowiedzi na to pytanie, zajrzałem do pism św. Augustyna. Doktor Łaski stawia to samo pytanie i stwierdza: „Nawet gdy Jezus czynił cuda, Jan mówi: ‘Duch nie został jeszcze dany, ponieważ Jezus nie został jeszcze uwielbiony’ (J 7, 39)”. I to stwierdzenie jest punktem wyjścia do pytań, które stawia: „Nawet kiedy On (Jezus) wzbudzał zmarłych do życia, jeszcze nie był otoczony chwałą, a jest nią otoczony wtedy, kiedy zbliżały się Jego męka i śmierć? Nie był uwielbiony, kiedy czynił dzieła, które tylko Bóg może dokonać, a jest uwielbiony teraz, kiedy stał przed męką, którą będzie ponosił jako Człowiek?”

To są pytania, które stawia biskup z Hippony. Jego odpowiedź nawiązuje do wersetu 13, 11: „Nie wszyscy jesteście czyści”. Po wyjściu zaś Judasza, który nie był „czysty”, zostali tylko „czyści” z Tym, który był sprawcą ich oczyszczenia. I ta wspólnota była antycypacją zbawionych w niebie, gdzie „nic nieczystego nie wejdzie” (por. Ap 21, 27), wspólnotą, w której Jezus będzie uwielbiony. A zatem według niego słowa „Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą…”, które wypowiada Pan, są antycypacją sytuacji w niebie[1].

Ze św. Augustynem zgadzam się częściowo. To znaczy, uważam, że jego interpretacja, jakkolwiek idzie w dobrym kierunku, to jednak nie wyczerpuje pełnego znaczenia biblijnego tekstu. W porównaniu z nią, interpretacja św. Jana Chryzostoma jest bardziej przekonywująca: „’Teraz Syn Człowieczy jest otoczony chwałą’. W ten sposób podnosi przygnębione myśli uczniów i przekonuje ich, aby nie tylko nie poddawali się melancholii, ale nawet, aby rozradowali się. Z tego powodu upomniał wcześniej Piotra, ponieważ dla tego, kto jest w śmierci, pokonać śmierć jest wielką chwałą. A to jest, co mówi o sobie samym: „Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że JA JESTEM” (J 8, 28 BT); i znowu: „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo” (J 2, 19 BT); i znowu: „Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza” (Mt 12, 39 BT). Bo czymże jest, jeśli nie wielką chwałą, być zdolnym do czynienia po śmierci większych rzeczy niż przed śmiercią? Bo, aby uwierzono w zmartwychwstanie, apostołowie czynili większe rzeczy. Ale gdyby nie żył, i gdyby nie był Bogiem, jak mogliby ci mężczyźni czynić takie rzeczy w Jego imię?” ("Homilia o Ewangelii św. Jana").

Jednak i ta interpretacja nie jest w pełni adekwatna, bo w Ewangelii według św. Jana „godzina krzyża jest godziną rzeczywistej chwały Boga i Jezusa” („Jezus z Nazaretu”, tom II, str. 87). Właśnie ta książka, której autorem jest Ojciec św. Benedykt XVI podaje najbardziej przekonywujące wytłumaczenie słów Pana: „Teraz Syn Człowieczy został otoczony chwałą”. Emerytowany papież nawiązuje do słów Pana zapisanych w Ewangelii według św. Jana, wspomnianych również przez świętego biskupa Konstantynopola: „Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że JA JESTEM” (J 8, 28 BT). „JA JESTEM” to tłumaczenie imienia Bożego objawionego Mojżeszowi w gorejącym krzewie. Benedykt XVI pisze we wspomnianej książce, że w Jezusie zostało dopełnione objawienie dane Mojżeszowi; dopiero w Jezusie wypowiada Pan Bóg swoje imię do końca (tom II, str. 104). Nie tylko przez to, że Jezus przez wcielenie stał się „Bogiem z nami”; nie tylko dlatego, że Boże imię było w nim obecne (por. 1 Krl 8, 29; J 2, 21), ale przede wszystkim w Jego cierpieniu i śmierci. „Krzyż, przyjęcie tej okropności, zgoda na hańbę unicestwienia Jego własnej godności, na hańbę niecnej śmierci, staje się wsławieniem imienia Bożego. Bo właśnie w ten sposób Bóg okazuje się tym, kim jest: Bogiem, który w swej niezgłębionej miłości i przez oddanie się siebie samego, rzeczywistą moc dobra przeciwstawia wszystkim mocom zła” (str. 170-171). „Sam Krzyż stał się wysławianiem Boga, ukazaniem się chwały Bożej w miłości Syna” (str. 179).

W ten sposób Jezus na krzyżu wypowiedział Boże Imię do końca; objawił, kim Bóg jest: Miłością. Taką miłość zadaje Jezus wierzącym w Niego: „Daję wam przykazanie nowe, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali”. Słowa: „Teraz Syn Człowieczy został otoczony chwałą” nawiązują do Krzyża Pana i są niczym innym, jak ukazaniem, co to znaczy: „kochać jak Jezus”. „Kochać jak Jezus” znaczy być gotowym do oddania życia za naszych braci i siostry (por. 1 J 3, 16). On nie tylko wymaga, ale także uzdalnia nas do sprostania Jego wymaganiom. Pan zadał swoim uczniom Nowe Przykazanie dopiero w dzień przed swoją śmiercią – w Wieczerniku, w czasie Ostatniej Wieczerzy, kiedy to ustanowił Eucharystię. Tylko Eucharystia ma moc przemienić nas w Jezusa i uzdolnić nas do kochania innych Jego miłością.

*****

PS. Podstawą do tego rozważania były czytania mszalne na piątą niedzielę wielkanocną. Moim zamiarem było umieszczenie tego tekstu przed niedzielą, jednak nie udało mi się ukończyć na czas. Dlatego dopiero dzisiaj (29. 04) umieszczam ten wpis na blogu.

*****

Przypis:

[1] „Nawet kiedy [Jezus] wzbudzał zmarłych do życia, jeszcze nie był otoczony chwałą, a jest nią otoczony teraz, kiedy zbliża się Jego męka i śmierć? Nie był uwielbiony, kiedy czynił dzieła, które tylko Bóg może dokonać, a jest uwielbiony teraz, kiedy stoi w obliczu męki, którą będzie ponosił jako Człowiek? Byłoby to dziwne, gdyby tak było, że Bóg, wielki Nauczyciel komunikował i nauczał używając takich słów. Musimy wspiąć się wyżej, aby odkryć znaczenie słów Najwyższego, który objawia siebie trochę, byśmy mogli Go znaleźć, i zaraz ukrywa się, żebyśmy mogli Go szukać, i w ten sposób, postępowali krok po kroku, od okryć już dokonanych do tych, które wciąż na nas czekają. Dostrzegam tu coś, co zapowiada wielką rzeczywistość, która ma dopiero nadejść. Judasz opuszcza Wieczernik, i Jezus zostaje otoczony chwałą; syn zatracenia wychodzi, a Syn Człowieczy zostaje uwielbiony. Wyszedł ten, o którym myśląc powiedział do wszystkich: „I wy jesteście czyści, ale nie wszyscy” (w. 11). Kiedy zatem nieczysty wyszedł, ci, którzy zostali, byli czyści pozostając z tym, który był sprawcą ich oczyszczenia. Coś takiego będzie, kiedy cały świat zostanie zdobyty przez Chrystusa, i przeminie, i wśród Jego ludu nie będzie żadnego nieczystego; kiedy chwasty zostaną oddzielone od pszenicy, sprawiedliwi będą jaśnieć jak słońce w królestwie ich Ojca. Pan, widząc taką przyszłość i świadcząc, że odejście Judasza było zapowiedzią odsiania chwastów od pszenicy, którą tu stanowili święci Apostołowie, powiedział: ‘Teraz Syn Człowieczy został otoczony chwałą’: tak, jakby powiedział: ‘Patrzcie, tak będzie w dniu mojego uwielbienia, który nadejdzie, kiedy nie będzie żadnego złego, i nie będzie brakować ani jednego sprawiedliwego’.” (Św. Augustyn, "Wykład Traktatu o Ewangelii św. Jana")

czwartek, 25 kwietnia 2013

Biblia w rękach Antychrysta

Przejdźmy do drugiej pokusy Jezusa, której znaczenie wzorcowe jest pod pewnym względem najtrudniejsze do zrozumienia. Tę pokusę należy pojmować jako pewnego rodzaju wizję, w której rzeczywistość, szczególne zagrożenie dla człowieka i niebezpieczeństwo grożące zadaniu Jezusa ponownie stanowią jedną całość. Najpierw zwróćmy tu uwagę na pewien zaskakujący szczegół. Żeby wciągnąć Jezusa w zastawioną na Niego pułapkę, diabeł przytacza Pismo święte. Cytuje Psalm 91, 11nn, który mówi o opiece, jaką Bóg zapewnia człowiekowi wierzącemu: „Aniołom swoim da rozkaz co do ciebie, a na rękach nosić cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień”. Słowa te nabierają tu dodatkowo o tyle szczególnego znaczenia, że są wypowiadane w Mieście świętym i świętym miejscu. W rzeczy samej, przytoczony tu Psalm wiąże się ze świątynią; modlący się jego słowami liczy na opiekę w świątyni, ponieważ mieszkanie Boga musi być szczególnym miejscem Bożej opieki. Gdzie człowiek wierzący w Boga miałby się czuć pewniejszy niż na świętym terenie świątyni? (…)

Diabeł okazuje się znawcą Pisma, który potrafi dokładnie zacytować Psalm. Cała rozmowa tej drugiej pokusy wygląda rzeczywiście jak spór dwóch uczonych w Piśmie: diabeł występuje jako teolog – zauważa Joachim Gnilka. Wladimir Sołowjow wprowadził ten motyw do swej „Krótkiej opowieści o Antychryście”: Antychryst otrzymuje na uniwersytecie w Tybindze honorowy tytuł doktora teologii; jest wybitnym biblistą. W ten sposób Sołowjow drastycznie wyraził swój sceptycyzm w stosunku do pewnego typu erudycji biblijnego tamtych czasów. Nie jest to „nie” wobec naukowego wykładu Biblii, lecz wysoce zbawienne i konieczne ostrzeżenie przed możliwymi jej błędnymi drogami. Wykład Pisma świętego może w rzeczywistości stać się narzędziem Antychrysta. Sołowjow nie jest pierwszym, który to powiedział; jest to wewnętrzna treść samej historii kuszenia. Na bazie pozornych osiągnięć naukowej egzegezy pisano najgorsze książki, dokonujące destrukcji postaci Jezusa i demontażu wiary. Dzisiaj Biblia jest bardzo często poddawana kryteriom tak zwanego współczesnego obrazu świata, którego podstawowym dogmatem jest twierdzenie, że Bóg nie może działać w historii, zatem wszystko, co odnosi się do Boga, należy lokować na obszarze podmiotu. Wtedy Biblia nie mówi już o Bogu, o Bogu żywym; wtedy mówimy już tylko my sami i my decydujemy o tym, co Bóg może czynić i co my czynić chcemy i powinniśmy. A Antychryst, z miną wielkiego uczonego, mówi nam, że egzegeza, która czyta Biblię w duchu wiary w żywego Boga i wsłuchuje się przy tym w Jego słowo, jest fundamentalizmem. Tylko jego, rzekomo ściśle naukowa, egzegeza, w której sam Bóg nic nie mówi i nic nie ma do powiedzenia, jest na poziomie dzisiejszych czasów. Teologiczny spór pomiędzy Jezusem i diabłem jest dysputą dotyczącą wszystkich czasów na temat właściwej interpretacji Pisma, a jej podstawowym problemem hermeneutycznym jest problem obrazu Boga. Spór o interpretację jest koniec końców sporem o to, kim jest Bóg. To zmaganie się z problemem obrazu Boga, z którym mamy do czynienia w dyskusjach nad poprawną interpretacją Pisma, znajduje jednak konkretne rozstrzygnięcie w obrazie Chrystusa…
(Joseph Ratzinger Ojciec św. Benedykt XVI, „Jezus z Nazaretu”, część I, str. 42-44).

*****

Wnioski:

1. Samo powoływanie się na Biblię i cytowanie jej samo w sobie jeszcze nic nie znaczy, a św. Piotr przestrzega przed jej opacznym tłumaczeniem (por. 2 P 3, 16);

2. Spór o właściwą interpretację Pisma św. jest sporem o obraz Boga i Chrystusa.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Zatwardziałość serca, a praktykowanie homoseksualizmu

"Według mądrości Kościoła pierwszych wieków, kiedy społeczeństwo osiąga taki poziom moralny, że traci kontrolę nad seksualnymi pożądaniami, a czystość, skromność, samo-dyscyplina są nieobecne, kiedy kultura zostaje zanurzona w homoseksualny styl życia, to nie potrzeba nic więcej – taka kultura niszczy się sama".

*****

Jak rozumieć słowa Pana Boga "Ja zaś uczynię upartym serce faraona" z Wj 4, 21? Myślę, że dobrze wyjaśnił to Scott Hahn wykładając Księgę Wyjścia. Chodzi tu nie o książkę czy artykuł, ale o jego wykład na żywo ( http://www.saintjoe.net/the-book-of-exodus/ ). Poniższe tłumaczenie zachowuje ten charakter. Wykład znanego konwertyty rozumiałem przede wszystkim w kontekście dyskusji z protestantyzmem, a szczególnie kalwinizmem, stosującym te cytaty jako uzasadnienie podwójnej predestynacji. Teraz moje rozumienie jest trochę inaczej. Oczywiście jego interpretacja nadal zachowuje swoją wartość w dyskusji z protestantyzmem, ale na tym nie wyczerpuje. Dostrzegam bowiem znaczenie wykładu znakomitego amerykańskiego biblisty także w dyskusji z tak agresywną w ostatnim czasie homoseksualistyczną propagandą. Ta publikacja stała się możliwa dzięki pisemnemu pozwoleniu od Terry’ego Barbera z Saint Joseph Communications, Inc., które otrzymałem wczoraj po trwających dłużej niż miesiąc staraniach, za co jestem mu bardzo wdzięczny. A teraz już „posłuchajmy” dra Scotta Hahna:

*****

W Wj 4, 21 czytamy: Pan rzekł do Mojżesza: „Gdy będziesz zbliżał się do Egiptu, pamiętaj o władzy czynienia wszelkich cudów, jaką ci dałem do ręki, i okaż ją przed faraonem. Ja zaś uczynię upartym jego serce, że nie zechce zezwolić na wyjście ludu.” To zdanie sprawia, że budzi się w nas pytanie, które nie możemy pozostawić na boku. To pytanie jest następujące: Co to znaczy, że Bóg czyni upartym (dosł. "zatwardza") serce faraona? Wygląda na to, że biedny faraon nie miał szansy przeciwstawienia się Bogu. Jeśli Bóg postanowił uczynić twardym serce faraona, to przecież ten facet nie mógł być Mu posłusznym.

Gdzie indziej w Księdze Wyjścia, kilka razy czytamy o faraonie, że on sam „zatwardza swoje serce”. Wielu odpowiada na to pytanie: „Jak Bóg zatwardza serce faraona?” - „Przez to, że pozwala faraonowi, aby zatwardził swoje serce”, ponieważ na wielu miejscach czytamy: „I zatwardził faraon swoje serce przeciwko Panu.” Ale to tylko częściowa odpowiedź i nie wyjaśnia radykalnie, dogłębnie, tego, co znaczą słowa Boga mówiącego: „Ja zaś uczynię upartym serce faraona”. Jak można wytłumaczyć to trudne zdanie? Co Pan Bóg miał na myśli mówiąc te słowa? To bowiem wygląda na niesprawiedliwość.

Apostoł Paweł zdaje sobie sprawę z tego problemu i zadaje to pytanie w Liście do Rzymian. Rz 9, 15-18: Przecież On mówi do Mojżesza: Ja wyświadczam łaskę, komu chcę, i miłosierdzie, nad kim się lituję. Wybranie więc nie zależy od tego, kto go chce lub o nie się ubiega, ale od Boga, który okazuje miłosierdzie. Albowiem mówi Pismo do faraona: Po to właśnie cię wzbudziłem, aby okazać na tobie moją potęgę i żeby rozsławiło się moje imię po całej ziemi. A zatem komu chce, okazuje miłosierdzie, a kogo chce, czyni zatwardziałym.

Powiecie mi: „W takim razie, dlaczego Bóg znajduje tu winę? Bo kto może przeciwstawić się Jego woli?" Czy to pytanie ma sens? Jeśli Bóg zatwardza serce, komu chce zatwardzić, i okazuje łaskę, komu chce, to powstaje tu pytanie. I to pytanie zadaje św. Paweł w wersecie 19. Rz 9, 19-20: Powiesz mi na to: Dlaczego więc Bóg czyni jeszcze wyrzuty? Któż bowiem woli Jego może się sprzeciwić? Człowiecze! Kimże ty jesteś, byś mógł się spierać z Bogiem? Czyż może naczynie gliniane zapytać tego, kto je ulepił: «Dlaczego mnie takim uczyniłeś?» Czyż garncarz nie ma mocy nad gliną i nie może z tej samej zaprawy zrobić jednego naczynia ozdobnego, drugiego zaś na użytek niezaszczytny?

"W takim razie jestem jak robot". Nie, nie jesteś tak skomplikowany jak robot, jesteś jak gruda gliny. "Tak?, to w takim razie czuję się poniżony". Nie, nie jesteś pomniejszony, ponieważ On stworzył nas z gliny na swój obraz i podobieństwo. Nosimy w sobie obraz i podobieństwo Boże. Ale tylko ze względu na to, kim jest Bóg; nie ze względu na to, kim my jesteśmy. W Ameryce lubimy myśleć, że jesteśmy mężczyznami i kobietami, którzy kreują samych siebie. Ale to jest logiczna sprzeczność. Bo żeby być stwórcą siebie, musielibyśmy istnieć zanim zaczęliśmy istnieć.

Co więc znaczy, że "Bóg zatwardza serce faraona"? Wróćmy do Rz 1, 18: Albowiem gniew Boży ujawnia się z nieba na wszelką bezbożność i nieprawość tych ludzi, którzy przez nieprawość nakładają prawdzie pęta. „Boży gniew”, w oryginale greckim jest: οργη. Jest to bardzo mocny termin. "Boży gniew (η οργη – czyt.: orge) ujawnia się z nieba (αποκαλυπτεαι – czyt.: apokalypeai) przeciwko wszelkiej nieprawości tych ludzi, którzy przez nieprawość nakładają prawdzie pęta”.

Co jest tą rzeczą, która sprawia, że Bóg nienawidzi nieprawość? To, że popełniający nieprawość mają za dużo przyjemności? Ktoś powiedział, że purytanin to ktoś, kto jest dogłębnie nieszczęśliwy, bo ktoś, gdzieś ma za dużo przyjemności. Tak wiem, to złe określenie purytanina, ale czy Bóg jest jak "purytanin" z tej definicji? Czy dlatego więc Bóg nienawidzi nieprawości, bo ta przynosi za dużo niedozwolonej przyjemności grzeszącym? Nie, tym, co przeszkadza Bogu, jest fakt, że „nieprawość nakłada pęta prawdzie”. (W Księdze Mądrości czytamy, że " nieprawość zaślepia": Mdr 2, 21: Tak pomyśleli – i pobłądzili, bo własna złość ich zaślepiła.) Potrzebujemy prawdy, aby żyć w zgodzie z rzeczywistością. A jeśli ludzie „nakładają pęta prawdzie”, to w rezultacie kłamią, żyją w kłamstwie.

Czy słyszeliście przypadkiem o książce M. Scotta Peck „Ludzie kłamstwa” („People of the Lie”)? Inna, wcześniejsza jego książka nosi tytuł „Droga mniej uczęszczana” („The Road Less Traveled”). Autor opisuje w nich swoje doświadczenia jako psychiatry i doradcy. Co odkrył on na temat zła? Dochodzi on do przekonania, że istnieje diabeł. Początkowo nie wierzył w istnienie diabła, ale z czasem zaczął dostrzegać, jak ci ludzi dają się usidlić w pułapką kłamstw; zaczął zdawać sobie z tego sprawę, że tkwią oni w złu, które jest większe od nich samych, i którego sami nie byliby w stanie wyprodukować. I to jest opisem kłamstwa i tego, czym jest grzech w swojej istocie: oszustwem, fałszerstwem, kłamstwem. Nie chodzi tu o to, że popełniający nieprawość mówi: „Bóg nie istnieje, więc piję, kłamię, zdradzam żonę, oszukuję państwo…” itd., ale chodzi o to, że grzesznik kłamie swoimi czynami, samym życiem, nawet jeśli nie przyznaje tego słowami.

Paweł mówi o tym w dalszych wierszach, Rz 1, 21: Ponieważ, choć Boga poznali, nie oddali Mu czci jako Bogu ani Mu nie dziękowali, lecz znikczemnieli w swoich myślach i zaćmione zostało bezrozumne ich serce. Niewdzięczność. Ludzie nieprawi przestają dziękować i oddawać cześć Bogu, któremu zawdzięczają wszystko. Rz 1, 22-23: Podając się za mądrych stali się głupimi. I zamienili chwałę niezniszczalnego Boga na podobizny i obrazy śmiertelnego człowieka, ptaków, czworonożnych zwierząt i płazów. Co czyni Pan Bóg? W efekcie zatwardza ich serca. Paweł wyraża to takich słowach: Rz 1, 24: Dlatego wydał ich Bóg poprzez pożądania ich serc na łup nieczystości, tak iż dopuszczali się bezczeszczenia własnych ciał. Mówiąc inaczej: „Nie chcecie Mnie, źródło i przyczynę waszego spełnienia i szczęścia, jedyną na świecie potęgę, która może was doprowadzić do doskonałości i pełni tego, czym możecie być? Dobrze, w takim razie moją karą jest to, że dam wam wszystko, czego pragniecie”. Miłosierdziem Boga jest zesłanie choroby na kogoś, kto wybiera się na party. Bożym gniewem jest, kiedy Bóg mówi: „Ja wiem, co w głębi serca pragniecie czynić. Moim gniewem wobec was jest przyzwolenie: ‘Idźcie i uczyńcie to!’”.

To jest bardziej przerażająca strona Bożego gniewu, ponieważ jesteśmy istotami, które kierują się przyzwyczajeniami. I każda decyzja, którą podejmujemy, sprawia, że kształtują i umacniają się nasze przyzwyczajenia. Im więcej decyzji i czynów, tym silniejszy zwyczaj. (Właśnie to wyraża nasze polskie przysłowie: „Przyzwyczajenie staje się drugą naturą”. – dodatek tłumacza) To jest wyraz Bożego gniewu. Bóg mówi: „Nie chcecie Mnie – w porządku. W takim razie dostaniecie wszystko to, co wy chcecie”. To staje się tym, co pogrąża jednostki i całe narody.

Kiedy Bóg zapał gniewem przeciwko Mojżeszowi (Wj 4, 10-14), powiedział do niego: „Dobrze. Oto Aaron już przychodzi”. Nie możemy słów Boga wypowiedzianych w Wj 4, 14 rozumieć w ten sposób: „No dobrze, Mojżeszu, zobacz, zrobiłeś już tak wiele dla Mnie, dlatego spełniam twoją tchórzliwą prośbę”. Nie, przystanie na prośbę Mojżesza jest wyrazem Bożego gniewu. Wszystko, na co Bóg nam pozwala, a co jest niezgodne z Jego planem wobec nas, wszystko, co „wymuszamy” na Bogu, wszystko to jest wyrazem Bożego gniewu. I to jest przerażające.

Na tym campusie dostrzegam obecnie, jak bardzo studenci są podzieleni. Jest to zjawisko, którego nie widziałem w takim natężeniu w poprzednich latach. Rok temu widziałem, że studenci są szczerze zainteresowani w poznawaniu Pana, i także w tym, żeby miło spędzać czas, i także, żeby mieć dobre stopnie, itp. Teraz zaczynam spostrzegać w sposób bardziej jasny, niż do tej pory, jak wielu studentów chce miło spędzać czas. Wiedzą oni o religijnym charakterze tego miejsca, ale pomimo tego chcą pić, chodzić na party, i chcą czynić jeszcze inne rzeczy, jak te. Winą za to obarczam atmosferę panującą na campusie. Bóg może odpowiedzieć na to w dwojaki sposób: albo może zesłać wirusa albo małe przeziębienie; ktoś może zachorować na gardło i dlatego nie może iść na party. Lub też, druga możliwość, Bóg pozwala, żeby taki student nabywał złych przyzwyczajeń. Ale idźmy dalej.

W wierszu 24 widzimy, że kiedy człowiek oddaje cześć stworzeniom; kiedy człowiek adoruje siebie (wszystkie formy idolatrii są ostatecznie formą samo-adoracji), wtedy nie chce służyć Bogu, wtedy chce, aby inni służyli jemu i jego przyjemnościom. I co się wtedy dzieje? Czyniąc tak, taki człowiek zaczyna odrzucać linę łączącą go z Bogiem, a Pan Bóg zaczyna na to pozwalać. Widzimy zatem, że pierwszym stadium są nieczyste pragnienia i bezczeszczenie własnego ciała; pierwszą manifestacją takiej wrogiej postawy wobec Boga jest nieczystość i niemoralne pragnienia, za którymi idzie przyzwolenie na nie. O czym mówi Paweł? O seksie. Kiedy seksualna przyjemność bierze górę nad człowiekiem, to uzależnienie jest bardzo łatwe. W psychologii istnieje nowy dział zajmujący się pomocą ludziom uzależnionym od seksu i pornografii. Na początku jest „Playboy”, a później uzależniony sięga po coraz twardsze materiały. Jest wielu szanowanych ludzi, zajmujących nawet wysokie stanowiska, którzy na zewnątrz wyglądają dobrze, ale w ich wnętrzu płonie pożerający ich ogień. To, co było nie do pomyślenia w latach 50-tych, teraz (w latach 90-tych) staje się normalnością. Tony opowiadał mi o południowo-amerykańskim pornograficznym filmie ukazującym brutalne zamordowanie kobiety i pocięcie jej na kawałki. Bilety były po 250 dolarów, a piwnica była pełna widzów. I to nie były jednostki, ale dziesiątki widzów. Powiedzie, że to „pierwsza zmiana”. Jeśli to jest pierwsza zmiana czy etap, to owa pierwsza zmiana stanie się epitafium na naszym narodowym grobie. Jesteśmy bogaci, zdrowi, itp. Myślimy, że On pozwala nam prosperować, a tymczasem Bóg zatwardza nasze serca. Idźmy dalej.

Tu jest ukazane następne stadium: Rz 1, 26-28: Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: mianowicie kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze. Podobnie też i mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, zapałali nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie. A ponieważ nie uznali za słuszne zachować prawdziwe poznanie Boga, wydał ich Bóg na pastwę na nic niezdatnego rozumu, tak że czynili to, co się nie godzi. I to już koniec.

Jak możecie zauważyć, w wiersz 28 występuje po raz ostatni wyrażenie „I wydał ich Bóg…” (To wyrażenie jest obecne także w wierszach 24 i 26. Po angielsku „God gave them up”). Dlaczego? Według mądrości Kościoła pierwszych wieków, kiedy społeczeństwo osiąga taki poziom moralny, że traci kontrolę nad seksualnymi pożądaniami, a czystość, skromność, samo-dyscyplina są nieobecne, kiedy kultura zostaje zanurzona w homoseksualny styl życia, to nie potrzeba nic więcej – taka kultura niszczy się sama. Bóg nie potrzebuje już „wydawać ich” czemuś innemu. Bo „oni” są już tak zepsuci, jak tylko to jest możliwe, i sami dążą do samozagłady. (…)

W Mt 13 Pan Jezus zaczyna nauczać w przypowieściach. Wcześniej tego nie czynił. Do tego czasu Jego nauczanie było proste i bezpośrednie, zawierające jasne moralne pouczenia. Ale oto nagle następuje zmiana, Pan naucza w przypowieściach. Mt 13, 10-15: Przystąpili do Niego uczniowie i zapytali: «Dlaczego w przypowieściach mówisz do nich?» On im odpowiedział: «Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano. Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. Dlatego mówię do nich w przypowieściach, że otwartymi oczami nie widzą i otwartymi uszami nie słyszą ani nie rozumieją. Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza: Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił.

Dlaczego Jezus zaczyna nauczać w przypowieściach? Aby odpowiedzieć na to pytanie, Pan cytuje Księgę Izajasza 6. Misją proroka było głoszenie Bożego Słowa po to, aby … zatwardzić serce Izraela. Jeśli chcesz być pewny, że rzeczywiście uczynisz twardym czyjeś serce, poszukaj kogoś, kto w centrum swego zainteresowania ma tylko siebie, jest przykładem żyjącego kłamstwa, jest pyszny, niesprawiedliwy, itp. i głoś mu całą Ewangelię, i powiedz mu o cudownych Bożych dziełach, o sądzie ostatecznym, i wszystkie inne prawdy Bożego nauczania. Co się stanie? Uczynisz twardym serce tego człowieka.

W Księdze Izajasza 6, po tym, jak prorok został oczyszczony, słyszy w wierszu 8 pytanie Boga: "Kogo mam posłać?": I usłyszałem głos Pana mówiącego: «Kogo mam posłać? Kto by Nam poszedł?» Odpowiedziałem: «Oto ja, poślij mnie!» I rzekł mi: «Idź i mów do tego ludu: Słuchajcie pilnie, lecz bez zrozumienia, patrzcie uważnie, lecz bez rozeznania! Zatwardź serce tego ludu, znieczul jego uszy, zaślep jego oczy, iżby oczami nie widział ani uszami nie słyszał, i serce jego by nie pojęło, żeby się nie nawrócił i nie był uzdrowiony». Wtedy zapytałem: «Jak długo, Panie?» On odrzekł: «Aż runą miasta wyludnione i domy bez ludzi, a pola pozostaną pustkowiem. Pan wyrzuci ludzi daleko, tak że zwiększy się pustynia wewnątrz kraju. A jeśli jeszcze dziesiąta część ludności zostanie, to i ona powtórnie ulegnie zniszczeniu jak terebint lub dąb, z których pień tylko zostaje po zwaleniu. Reszta jego będzie świętym nasieniem» (Iz 6, 8-13).

O co tu chodzi? Izajasz żył w okolicy Jerozolimy w VIII wieku przed Chrystusem, w czasie panowania króla Ezechiasza. Jest to czas panowania idolatrii, ba, nawet czegoś więcej niż idolatria, bo składanie dzieci w ofierze. Wnuczek Ezechiasza zinstytucjonalizował religijne ofiary z izraelskich dzieci, tak że tysiące niewinnych dzieci zostało złożonych w ofierze w ogniu na ołtarzach Jerozolimy – świętym mieście Boga. Izajasz ma wizję tego wszystkiego i głosi sąd Boży, który przyjdzie jako kara na grzeszne miasto. Jeśli masz do czynienia z ludźmi, którzy zabijają swoje dzieci, a ty głosisz im Ewangelię, co się dzieje? Reagują gniewem i nienawiścią. Zdarzają się cuda i ludzie rezygnują z planów zabicia własnych dzieci, nawracają się. Ale najczęstszym, jedynym efektem jest to, że głosząc Ewangelię tym ludziom, czynisz ich serca twardymi i zamkniętymi na Ewangelię.

To właśnie dzieje się z faraonem. Jest on samolubnym człowiekiem, jak ludzie, których znamy, którzy otaczają nas dookoła, i jacy my sami nieraz jesteśmy. Bóg zamierza dokonać ogromne, niewiarygodne cuda na oczach tego człowieka, o którym wiedział, że nie ma w sobie prawdziwej pobożności ani ducha pokuty. Faraon miał szanse uwierzyć, ale wiemy, że tak się nie stało. Widział Boże cuda, ale nie zmienił swego postępowania, nie uwierzył Bożemu Słowu wypowiedzianego do niego przez Mojżesza i Aarona. Mt 11, 21: Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno w worze i w popiele by się nawróciły. Bóg zatwardza serce faraona, bo pozwolił na to, aby on zobaczył Jego cuda w swoje pysze.

To rozważanie jest także przestrogą dla nas. W Liście do Hebrajczyków czytamy: Dlatego jest konieczne, abyśmy z jak największą pilnością zwracali uwagę na to, cośmy słyszeli, abyśmy przypadkiem nie zeszli na bezdroża. Jeśli bowiem objawiona przez aniołów mowa była mocna, a wszelkie przekroczenie i nieposłuszeństwo otrzymało słuszną zapłatę, jakże my unikniemy kary, jeśli nie będziemy się troszczyć o tak wielkie zbawienie? (Hbr 2, 1-3). Było ono głoszone na początku przez Pana i potwierdzone przez tych, którzy je słyszeli. Autor natchniony nie pisze: „Jak możemy uniknąć kary, jeśli zignorujemy tak wielkie zbawienie”, lecz: „Jak możemy uniknąć kary, jeśli nie będziemy się troszczyć o tak wielkie zbawienie”.

wtorek, 16 kwietnia 2013

Oszczerstwo - dziełem szatana

“Wszyscy jesteśmy grzesznikami, wszyscy. Wszyscy popełniamy grzechy. Ale oszczerstwo jest czymś innym. Oczywiście także oszczerstwo jest grzechem, ale [równocześnie] jest czymś więcej. Celem oszczerstwa jest zniszczenia Bożego dzieła; oszczerstwo pochodzi z bardzo złej rzeczy: rodzi się z nienawiści. A nienawiść jest dziełem szatana. Oszczerstwo niszczy dzieło Boże w ludziach, w ich duszach. Oszczerstwo używa kłamstwa, aby uzyskać jakąś korzyść. Nie łudźmy się: Gdzie pojawia się oszczerstwo, tam jest obecny szatan” – powiedział Ojciec św. Franciszek w homilii podczas Mszy św. 15 kwietnia 2013 r. (za: http://www.zenit.org/en/articles/francis-condemns-calumny-as-work-of-satan?utm_campaign=dailyhtml&utm_medium=email&utm_source=dispatch )



poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Wieczyste dziewictwo NMP na podstawie Biblii

Wcześniejszy mój wpis był właściwie odpowiedzią negatywną, to znaczy wykazaniem na podstawie Biblii, że wyrażenie „…lecz nie zbliżał się do Niej, aż porodziła Syna…” wcale nie implikuje, że Maryja i Józef współżyli ze sobą po narodzeniu się Jezusa. SławekP komentując tę samą notkę na salonie24 napisał:

„Od momentu narodzenia Jezusa Mateusz nie używa już w stosunku do Maryi określenia Małżonka, ale Matka Jezusa. Jest to bardzo wymowna zmiana - dla Mateusza coś się radykalnie zmieniło. Słowa z Mt 1,24-25 - "wziął swoją Małżonkę do siebie, lecz nie zbliżał się do Niej, aż porodziła Syna" - są tu granicą.
Moim zdaniem "aż" dotyczy więc tego faktu - narodzenia Jezusa. Mamy w tym "aż" podsumowanie, zwieńczenie całości dotychczasowego czasu oczekiwania ludzkości na Mesjasza; Mateuszowe "aż" nie odnosi się więc do Józefa, lecz do Jezusa - Syna Bożego. Nie ma więc mowy o żadnej zmianie i dla słów "nie zbliżał się do Niej", a nawet o wiele więcej! Skoro nie zbliżał się do "Małżonki", to tym bardziej do "Jego Matki".”


Bardzo podoba mi się ta uwaga. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że sprawi ona radość tym, którzy, jak ja, już wierzą w wieczyste dziewictwo Matki Pana, a inni, nieprzekonani mogą tylko wzruszyć ramionami i powiedzieć: „To tylko pewna interpretacja, nie zaś jednoznaczne stwierdzenie prawdy, w którą wierzycie”. Zgadzam się, tym niemniej SławkowiP jestem bardzo wdzięczny za zwrócenie uwagi na ten szczegół, chociaż pewnie dla wielu nie będzie miał znaczenia czy siły przekonywującej. W tym wpisie chciałbym wskazać na przesłanie innych biblijnych tekstów, które, moim zdaniem, w sposób przekonywujący wskazują na ślub wieczystego dziewictwa złożony przez Niepokalaną.

Motywem dalszym do powstania tej notki są moje przemyślenia po lekturze książki Ojca św. Benedykta XVI „Jezus z Nazaretu. Dzieciństwo”, bezpośrednim zaś powodem jest pragnienie danie pozytywnej odpowiedzi na pytanie użytkownika o nicku „tia” oraz inne komentarze, których sednem było stwierdzenie: „No dobrze. Nawet, jeśli Mt 1, 25 nie implikuje, że Maryja i Józef współżyli po narodzeniu się Jezusa, to jednak z tego cytatu nie wynika, że nie współżyli (po narodzeniu się Jezusa)”. Słusznie, temu celowi służy ta notka. Chcę na podstawie Biblii udowodnić, że Maryja złożyła Bogu ślub dziewictwa. Konsekwentnie, możemy domyślać się takiego ślubu u Józefa.

Na stronie 44 wspomnianej wyżej książki (Nie mam polskiego tłumaczenia. Numer strony odnosi się do niemieckiego oryginału. Podawany przeze mnie tekst Benedykta XVI będzie moim tłumaczeniem, które może różnić się od tłumaczenia o. Wiesława Szymony OP.) Ojciec św. Benedykt XVI komentuje pytanie Maryi postawione Aniołowi w czasie Zwiastowania: „Na to Maryja rzekła do anioła: «Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?»” (Łk 1, 34 BT):

„Zagadkowa jest dla nas druga reakcja Maryi. Kiedy Maryja rozważała pozdrowienia Bożego wysłańca, on powiedział Jej o Bożym postanowieniu wybrania Jej na Matkę Mesjasza. Na to Maryja stawia krótkie, decydujące pytanie: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” (Łk 1, 34). Jeszcze raz rozważmy różnicę w stosunku do reakcji Zachariasza, którego reakcja świadczy o jego wątpliwościach w możliwość spełnienia się słów Anioła. Podobnie jak Elżbieta był on już w podeszłym wieku; nie mógł już liczyć na to, że urodzi mu się syn. Natomiast reakcja Maryi nie świadczy o Jej wątpliwościach. Ona nie pyta: „Po czym poznam, że to jest prawdą?”, ale o sposób, w jaki to się spełni. To pytanie wydaje się niezrozumiałe, bo przecież Maryja jest zaręczona i według żydowskiego Prawa traktowana na równi z żoną, nawet jeśli jeszcze nie zamieszkała z mężem i nie podjęła małżeńskiej wspólnoty.

Od Augustyna pytanie to było wyjaśniane w ten sposób, że Maryja złożyła Bogu ślub czystości, i zaręczyła się, aby mieć kogoś, kto by czuwał nad Jej dziewictwem[1]. Ale taka rekonstrukcja wypada całkowicie poza ramy świata judaizmu w czasach Jezusa i wydaje się nie pasować do jego kontekstu”.

Następnie Ojciec św. podaje różne próby podejmowane przez współczesną egzegezę wyjaśnienia pytania Maryi, i po kolei odrzuca każdą z nich. Żadnej z nich nie uznaje za satysfakcjonującą. Pytanie o sens pytania Maryi pozostawia otwarte. Szkoda, że Ojciec św. zostawił to właśnie w ten sposób. Przyznam, że w tym momencie Ojciec św. rozczarował mnie. Takie rozczarowanie tym, co pisze, przeżywam po raz pierwszy. Nie zdarzyło mi się to wcześniej, chociaż przeczytałem sporo z jego tekstów. Czy jest możliwa inna odpowiedź? Poniższe rozważanie jest przynajmniej próbą takiej odpowiedzi.

Dziewictwo Niepokalanej jest wynikiem Jej świadomej i przemyślanej decyzji, którą podjęła bardzo wcześnie pod natchnieniem Ducha Świętego. Nie jest to całkowitą nowością na tle Starego Testamentu. Chociaż judaizm nakazywał wprost zawieranie małżeństw, a bezpłodność była uważana za znak Bożego przekleństwa, to jednak praktyka dziewictwa nie jest zupełnie obca w Starym Testamencie. I tak według starożytnej tradycji dziewicą była prorokini Miriam, siostra Mojżesza i Aarona; z proroków zaś Eliasz uważany za protoplastę eremitów, oraz Elizeusz i Jeremiasz nigdy nie zawarli związków małżeńskich. O tym ostatnim mamy wyraźne świadectwo biblijne. Było to polecenie Pana Boga: „Nie weźmiesz sobie żony i nie będziesz miał na tym miejscu ani synów, ani córek” (Jr 16:2 BT). W Nowym Testamencie bezżeństwo praktykuje św. Jan Chrzciciel, nazwany przez Pana „Eliaszem, który miał przyjść”, oraz św. Paweł Apostoł: „Pragnąłbym, aby wszyscy byli jak i ja, lecz każdy otrzymuje własny dar od Boga: jeden taki, a drugi taki” (1 Kor 7, 7 BT. Sens tych słów staje się oczywisty, kiedy przeczytamy je w większym kontekście). Pomimo iż judaizm wprost nakazywał wchodzenie w związki małżeńskie i płodzenie dzieci, to już w Starym Testamencie mamy świadectwa bezżeństwa czy dziewictwa podejmowanego dla Boga. Dlaczego odrzucać taką możliwość u Maryi? Tym bardziej, że świadoma i dobrowolna decyzja Maryi pozostania dziewicą ze względu na Boga jest moim zdaniem jedynym sensownym wytłumaczeniem Jej słów z Łk 1, 34. Jeśli odrzucimy taką Jej uprzednią decyzję, to nie tylko te Jej słowa do Anioła z Łk 1, 34, ale wręcz wiara w Jej wieczyste dziewictwo staje się czymś niezrozumiałym. Jeśli wieczyste dziewictwo Matki Pana nie jest wynikiem Jej świadomej, uprzedniej decyzji podjętej za Bożym natchnieniem, to nie bardzo wiem, czemu je przypisać. Przypadkowi? Bo tak wyszło? Św. Józefowi? Dlatego sądzę, że bardziej rozsądną postawą jest uwierzyć wraz ze św. Augustynem w to, że pytanie Maryi z Łk 1, 34 jest potwierdzeniem Jej ślubu dziewictwa, niż odrzucając taką interpretację tego wersetu biblijnego wierzyć w wieczyste dziewictwo Matki Pana.

No dobrze, może ktoś powiedzieć. Nawet, jeśli Maryja podjęła taką uprzednią decyzję pozostania dziewicą, to skąd przekonanie, że taka decyzja musiała wyrazić się w ślubie? Takie śluby były w judaizmie całkowicie nieznane, i to właśnie miał na myśli Ojciec św. Tak właśnie tłumaczę sobie jego słowa. Że nie zaprzecza, że Maryja podjęła decyzję pozostania dziewicą, ale po prostu powstrzymuje się od uznania, że taka decyzja wyraziła się ślubem złożonym Bogu w sposób, jak czynią to współczesne zakonnice. Poza tym, prorocy Eliasz, Elizeusz, Jeremiasz, Jan Chrzciciel i Miriam, oraz Apostoł Paweł zdecydowali się nie zawierać małżeństwa, natomiast Maryja musiałaby złożyć ślub pozostania dziewicą nawet w małżeństwie, a to różnica. A jeśli Maryja złożyła taki ślub Bogu, to dlaczego Pismo św. o tym milczy? Dobre pytanie. Na pewno jest prawdą, że Pismo św. nie mówi wprost o ślubie dziewictwa złożonym Bogu przez Maryję, ale nie można powiedzieć, że nie mówi o tym w ogóle. Bo uważny czytelnik może odkryć, że Biblia w sposób pośredni mówi o ślubie dziewictwa Maryi św. I o tym poniżej.

Aluzję złożenia przez Maryję ślubu dziewictwa można odkryć w dwóch wersetach w Ewangelii według św. Łukasza. Zacznijmy od tego wspomnianego przez Ojca św., czyli pytania Maryi do anioła w czasie Zwiastowania. Maryja była wtedy „poślubiona Józefowi” (Łk 1, 27). Na razie mieszkała w domu swoich rodziców, ale wkrótce mieli zamieszkać razem. I to właśnie w tym czasie przychodzi do Niej anioł. Wypowiada proroctwo, że urodzi syna. A Maryja zadaje mu pytanie: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” „Znać męża (mężczyznę)” w języku biblijnym to tyle co współżyć z nim seksualnie. Dlatego pytanie Maryi można przetłumaczyć zgodnie z sensem biblijnym, ale w języku rzeczywiście dla nas zrozumiałym: „Jakże się to stanie, skoro nie współżyję z mężczyzną?” To pytanie mówi nie tylko o tym, że Ona do tej pory nie współżyła z mężczyzną, ale także, że nie zamierza współżyć w przyszłości.

Mam nadzieję, że poniższy przykład, choć może jest nieadekwatny, to jednak na pewno bardziej codzienny i znajomy, pomoże nam lepiej zrozumieć słowa Maryi. Co odpowie ktoś, kto złożył przyrzeczenie abstynencji, na propozycję wypicia lampki wina? „Dziękuję, nie piję”. A jeśli ktoś wypowiedział temu samemu abstynentowi „proroctwo”: „Jutro o tej samej porze będziesz pijany”? Chyba coś takiego: „Jakże się to stanie, skoro nie piję alkoholu?” Słowa te wyrażone w czasie teraźniejszym mówią nie tyle to, że ta osoba nigdy wcześniej nie wypiła alkoholu, ale raczej o jego postanowieniu abstynencji. I jeśli słowa Maryi: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” nie wynikają z Jej ślubu dziewictwa, to stają się po prostu niezrozumiałe. „No, dobrze” – może ktoś powiedzieć. – „Tylko dlaczego mamy wierzyć w coś, w co nawet wasz papież nie wierzy?” Niezupełnie – nasz (emerytowany) papież wierzy w wieczyste dziewictwo Maryi. On stwierdza jedynie, że taki ślub byłby czymś wyjątkowym na tle judaizmu.

Zdaję sobie sprawę, że aluzja do ślubu dziewictwa zawarta w pytaniu Maryi: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” okaże się dla wielu za słaba. Dlatego teraz chcę pokazać aluzję bardziej wyraźną zawartą w innych słowach Maryi zapisanych w tym samym rozdziale Ewangelii według św. Łukasza. Są to Jej słowa wyśpiewane w czasie wizyty u Elżbiety:

„Wielbi dusza moja Pana
i raduje się duch mój w Bogu, Zbawicielu moim.
Bo wejrzał na uniżenie swojej Służebnicy”
(Łk 1, 46-48)

Że ten fragment biblijny wskazuje na dziewictwo Maryi i jest używany w dialogu ekumenicznym wspomina znany polski biblista o. Augustyn Jankowski OSB. Jest to jednak tylko krótka wzmianka, w której wskazuje na związek „uniżenia” Maryi z Chrystusowym ogołoceniem na krzyżu, ale nie tłumaczy bliżej znaczenia Łk 1, 48 i jego związku z dogmatem wieczystego dziewictwa Maryi. To właśnie chcę uczynić teraz.

Kluczowym słowem w Magnificat Maryi jest słowo „uniżenie”. Jest to tłumaczenie greckiego słowa ταπείνωσις (czyt.: tapeinosis). Słowo to użyte jest w LXX – greckim tłumaczeniu Starego Testamentu – 46 razy. Może ono oznaczać „utrapienie, poniżenie, pomniejszenie, upokorzenie, hańbę, sytuację zagrożenia egzystencji” zarówno w stosunku do pojedynczej osoby (np. Rdz 16, 11) jak i narodu (np. Pwt 26, 7). Jednym z jego zastosowań jest odniesienie do sytuacji kobiety zamężnej, ale bezdzietnej. Bezpłodność, a w konsekwencji brak posiadania dzieci, była uważana w Izraelu za znak Bożego przekleństwa i hańbę w oczach ludzi. Na tym tle stają się zrozumiałe słowa Elżbiety, po tym, jak poczęła Jana: «Tak uczynił mi Pan - mówiła - wówczas, kiedy wejrzał łaskawie i zdjął ze mnie hańbę w oczach ludzi». (Łk 1, 25 BT). Jednak grecki rzeczownik tu użyty jest inny: ὄνειδος (czyt. oneidos). Łukasz jest bardzo precyzyjny. Pisze: „hańbę (ὄνειδος) w [oczach] ludzi”. A wcześniej zaznaczył, że Zachariasz i Elżbieta „byli sprawiedliwi wobec Boga i postępowali nienagannie według wszystkich przykazań i przepisów Pańskich” (Łk 1, 6 BT) – to znaczy, że oboje wiernie zachowywali Boże przykazania.

Wróćmy do Łk 1, 48. Interesująca jest interpretacja zawarta w protestanckim „Teologicznym Słowniku Nowego Testamentu”:

„W Magnificat zawarte jest wyznanie: ‘wejrzał na uniżenie (ταπείνωσιν) służebnicy jego’ (Łk 1, 48; por. 1 Sm 1, 11). Jego rozumienie zależy od tego, kto je wypowiada. Jeśli odnosi się do Elżbiety, tapeinosis oznacza ‘bezdzietność’, co było hańbą w Izraelu. Elżbieta doznała łaski przez dziecko, które poczęła (por. 1, 25); także słowo epeidon (wejrzał) jest tamże. Lecz jeśli, jak to jest w większości manuskryptów, to słowo odnosi się do Maryi, tapeinosis oznacza ‘uniżenie, niskość, małość’, co zostaje wzmocnione przez dopełniacz ‘jego służebnicy’, por. w. 38.”[2]

Innymi słowy, według autorów tego słownika, tapeinosis oznaczałoby bezdzietność, jeśli odnosiłoby się do Elżbiety, ale oznacza „małość”, bo odnosi się do Maryi, „służebnicy Pańskiej”. Taka interpretacja opiera się na uprzednim założeniu, że tapeinosis nie może oznaczać bezdzietności, jeśli odnosi się do Maryi. Jest to lekceważenie sposobu użycia tego słowa w Starym Testamencie (chodzi oczywiście o greckie tłumaczenie Septuaginty). Takiej interpretacji można odpowiedzieć:

1. W Septuagincie słowo tapeinosis, kiedy zostało użyte przez kobietę w odniesieniu do jej własnej sytuacji życiowej, oznacza hańbę wynikającą z bezdzietności (zob. Rdz 29, 32; 1 Sm 1, 11; por. Rdz 30, 23 oneidos).

2. Wyrażenie użyte w Łk 1, 48 jest cytatem z 1 Sm 1, 11, gdzie mowa jest o bezpłodnej Annie. Zauważa to autor tego hasła. Kiedy w Nowym Testamencie pojawia się jakiś cytat ze Starego, to natchniony autor przywołuje szerszy kontekst, z którego cytuje[3]. Odrzucenie odniesienia w Łk 1, 48 do bezpłodności Maryi jest równoznaczne z powiedzeniem, że natchniony autor wyrwał ten cytat z kontekstu.

3. Większość manuskryptów odnosi Łk 1, 48 do Matki Pana. Również i to przyznaje Teologiczny Słownik Nowego Testamentu.

Podsumowując: Zamiarem ewangelisty było przywołanie kontekstu 1 Sm 1, 11. Ale pojawia się pewien problem: Przecież Anna była niepłodna w małżeństwie – była mężatką już od dłuższego, ale nie mogła mieć dzieci. Natomiast Maryja była zaślubioną co prawda Józefowi, ale nie mieszkali jeszcze razem. Jak możemy odnosić do Niej hańbę bezpłodności? No właśnie. Takie rozumienie ma sens jedynie wtedy, jeśli Maryja złożyła Bogu ślub dozgonnego dziewictwa i wiedziała, że nie będzie mieć dzieci. Dodatkowym potwierdzeniem takiej interpretacji jest fakt, z wszystkich tekstów Starego Testamentu mówiących o „hańbie” bezpłodności kobiet, tylko 1 Sm 1, 11 wspomina o …ślubie złożonym Bogu: ślubie oddania syna na służbę Panu „po wszystkie dni jego życia”. Nie jest to ślub dziewictwa, ale oczywiście byłoby bezsensem oczekiwać w tym miejscu samego ślubu dziewictwa, skoro Anna modli się o dziecko! Jednak przytoczenie 1 Sm 1, 11 przez św. Łukasza jest na aluzją ślubu złożonego Bogu przez Maryję – ślubu dziewictwa. Tylko przy założeniu, że Maryja pod natchnieniem Ducha Świętego złożyła Panu Bogu ślub wieczystego dziewictwa, wszystkie Jej słowa są zrozumiałe. Odrzucenie takiej opcji prowadzi w konsekwencji do odrzucenia dogmatu o wieczystym dziewictwie Matki Pana, a w najlepszym wypadku do stwierdzenia, że słowa Matki Pana zapisane u Łk 1, 34 pozostają dla nas zagadką.

Uroczystość Zwiastowania Pańskiego, 8 kwietnia 2013

*****

Przypisy:
[1] „Jej dziewictwo było Mu tym milsze i tym milej przyjęte, że to nie Chrystus, w Niej poczęty, zachował Jej czystość przed mężczyzną, lecz że to Ona sama wybrała czystość dla Boga zanim On się począł i z Niej narodził. Wskazują na to słowa, jakie wypowiedziała do anioła przy zwiastowaniu: Jakże - powiedziała - to się stanie, skoro nie znam męża? Nie powiedziałaby tego z pewnością gdyby już wcześniej nie ślubowała dziewictwa Bogu. A ponieważ zwyczaje Izraelitów wtedy to odrzucały, została zaślubiona mężowi sprawiedliwemu, który nie wziąłby od Niej siłą tego, co wcześniej obiecała, a raczej chronił od wszelkiej przemocy. Bo gdyby nawet powiedziała tylko „Jak to się stanie”, nie dodając, że „nie zna męża” - gdyby zaślubiła męża z zamiarem współżycia seksualnego, nie pytałaby z pewnością jak urodzi obiecanego Syna - była przecież kobietą. Mógł Ją poprosić, by pozostała dziewicą, by w Niej dokonał się cud wcielenia Syna Bożego, który przybrał postać sługi - lecz, jako wzór świętych dziewic, by nie myślano, że Ona jedna musiała pozostać czysta, by począć Dziecię nie współżyjąc z mężczyzną - Ona ofiarowała swą czystość Bogu wcześniej, nie wiedząc jeszcze, że pocznie, po to, by naśladowanie życia Nieba w ziemskim śmiertelnym ciele było dobrowolnym ślubem, nie z rozkazu, wyborem z miłości, nie koniecznością służby. Zatem Chrystus, zrodzony z Dziewicy, która wybrała dziewictwo nie wiedząc jeszcze, Kogo porodzi, nie rozkazywał, a zaakceptował w Niej święte dziewictwo. Nawet u tej Kobiety, z której przyjął postać sługi - chciał, by to była jej wolna decyzja”. (Św. Augustyn, „O dziewictwie”, 4. Podaję za: http://www.konsekrowane.org/dokumenty/augustyn.pdf ).

O tym, że Maryja była poświęconą Bogu dziewicą, a Józef wtedy wdowiec, został wybrany na Jej opiekuna, mówi pochodząca z drugiej połowy II w. apokryficzna „Protoewangelia Jakuba” http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TB/apokryfy-04.html

[2] “Confession is made in the Magnificat: ἐπέβλεψεν ἐπὶ τὴν ταπείνωσιν τῆς δούλης αὐτοῦ, Lk. 1:48, cf. 1 Βασ‌. 1:11. Understanding of this depends on who the speaker is. If the reference is to Elisabeth, ταπείνωσις denotes “childlessness,” which was a disgrace in Israel. Elisabeth has experienced grace through the child she has conceived, cf. 1:25; ἐπεῖδεν there too. If as in most MSS the reference is to Mary ταπείνωσις means “lowliness,” this being strengthened by the genitive τῆς δούλης αὐτοῦ, cf. v. 38.” (Vol. 8: Theological dictionary of the New Testament. 1964- (G. Kittel, G. W. Bromiley & G. Friedrich, Ed.) (electronic ed.) (21). Grand Rapids, MI: Eerdmans.)

[3] Por. “Since the citing of a Bible quotation in a Jewish text is meant to call to mind the entire context of the passage, it is worthwhile considering all of the tenth chapter of the prophet Hosea.” (Stern, D. H. (1996). Jewish New Testament Commentary : A companion volume to the Jewish New Testament (electronic ed.) (Lk 23:30). Clarksville: Jewish New Testament Publications.)

sobota, 6 kwietnia 2013

Boże Miłosierdzie - Nowym Stworzeniem

Wielkie jest dzieło stworzenia, ale jeszcze większe dzieło odkupienia!

********

W roku 2000 Papież Jan Paweł II wyznaczył drugą Niedzielę Wielkanocną jako szczególny dzień dla uczczenia Bożego Miłosierdzia. Bóg jest miłosierny. Co to znaczy? Odpowiedź jest zawarta w Ewangelii, którą Kościół daje nam do wysłuchania w tym dniu: Bóg jest miłosierny, bo daje grzesznikowi nową szansę. Po swoim zmartwychwstaniu, Jezus przyszedł do uczniów i rzekł do nich: „’Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam’. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: ‘Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane’”. (J 20, 21-23 BT).

W Piśmie Świętym są tylko dwa miejsca, gdzie Bóg tchnął na ludzi. Pierwsze to opis stworzenia. W Księdze Rodzaju czytamy: „Wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą” (Rdz 2, 7 BT). Boskie tchnienie sprawiło, że bryła ziemi ożyła – stała się człowiekiem. Drugie miejsce, gdzie Bóg tchnie na człowieka, to właśnie fragment Ewangelii według św. Jana, który słuchamy w drugą niedzielę wielkanocną. W ten sposób Ewangelista chce nam powiedzieć, że przebaczenie grzechów jest nowym stworzeniem. Zarazem, odpuszczenie grzechów nie jest niczym innym niż objawieniem się Bożego miłosierdzia. Bóg stworzył nas z miłości. A kiedy odpuszcza nam grzechy – stwarza nas na nowo.

To nowe stworzenie dokonuje się na dwa sposoby: chrzest i spowiedź. Sakrament chrztu jest sakramentem odrodzenia. Sakrament pojednania (inna nazwa tej spowiedzi) jest odnowieniem chrztu. Na chrzcie dziecko (lub dorosły) otrzymuje białą szatę. Ta szata to znak czystości duszy po chrzcie - symbol łaski chrztu św. Ochrzczony staje się Bożym dzieckiem. Dawna nazwa tego dnia - „Niedziela Biała” ma odniesienie do koloru szaty noszonej przez katechumenów. Katechumeni ochrzczeni podczas Wigilii Paschalnej wkładali białe szaty i nosili je przez cały tydzień. W drugą niedzielę Wielkanocy zdejmowali je.

Także i my w czasie chrztu staliśmy się dziećmi Bożymi, a i jako znak otrzymanej łaski chrztu św. otrzymaliśmy białą szatę - znak czystości i piękna duszy ochrzczonego. Popełniane przez nas grzechy, mówiąc obrazowo, brudzą i rozrywają szatą chrzcielną. Nie możemy odnowić jej przez kolejny chrzest. Jak wiemy, chrzest jest sakramentem, który można przyjąć tylko raz. Jezus jednak wiedział, że my - ludzie jesteśmy słabi. Dlatego ustanowił sakrament pojednania. „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone”. W sakramencie pojednania nasze suknie chrzcielne zostają odnowione, nie tylko „pocerowane i umyte”, ale odnowione w sposób radykalny. W sakramencie pojednania otrzymujemy odnowioną szatę chrztu, a raczej dokładnie tą samą – pierwszą szatę. Skąd o tym wiemy? Przesłankę do takiego rozumienia możemy znaleźć w Ewangelii według św. Łukasza. W przypowieści o miłosiernym ojcu (lub o marnotrawnym synu – Łk 15), słyszymy słowa ojca wypowiedziane do syna, który najpierw odszedł, ale teraz wraca. "Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go" (Luk 15, 22 BT). Biblia Tysiąclecia tłumaczy: "najlepszą szatę" - ale w greckim oryginale jest napisane dosłownie: "pierwszą szatę." To jest ta szata, którą miał on jak syn od początku. Stracił ją wraz z wszystkim, co od ojca otrzymał, ale teraz wraca do niego. Podobnie dzieje się z nami, gdy po oddaleniu się przez grzech od niebieskiego Ojca, wracamy do Niego przez żal i pokutę. W sakramencie pojednania otrzymujemy od Miłosiernego Ojca pierwszą szatę – tą samą, którą otrzymaliśmy na chrzcie św. Przez miłosierdzie Boże jesteśmy stwarzani na nowo.

Jezu, ufam Tobie!