Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 18 lutego 2013

Podnieś głowę!

"Podnieś głowę!" - tak nazwałem II część rekolekcji internetowych "Zakochany Skazaniec". W pierwszej części mowa jest o miłości Boga wiernej ...aż do śmierci. Druga część jest poświęcona królewskości Jezusa widocznej w Jego męce. O. Adam Szustak OP pokazuje związek pomiędzy królewskością Jezusa, tak znieważonej, a jednak obecnej w Jego Męce, z naszą królewskością dzieci Króla, obecną w nas, a często zamazaną czy to naszymi, czy też grzechami innych. A jednak "Podnieś głowę!"

Słowa rekolekcjonisty mówiące o ukrytym pięknie Skazańca, które objawiło się właśnie w Jego męce, przypominają mi podobne słowa Adama Chmielowskiego (św. Brata Alberta), który malując obraz "Ecce Homo" i patrząc na Zbawiciela, który wyłaniał się spod jego pędzla, miał wołać: "Jaki jesteś piękny! Jaki jesteś piękny!"



Kolejne części rekolekcji będą umieszczane sukcesywnie.

Szczerze polecam: http://gloria24.pl/internetowe-rekolekcje-zakochany-skazaniec

niedziela, 17 lutego 2013

Kto walczy z potworami...

1. W Ewangelii według św. Mateusza 14, 27-31 opisana jest scena kroczenia Pana Jezusa po Morzu Genezaret, do którego dołącza się Piotr:

“Jezus zaraz przemówił do nich: «Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!»Na to odezwał się Piotr: «Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!»A On rzekł: «Przyjdź!» Piotr wyszedł z łodzi, i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa.Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: «Panie, ratuj mnie!»Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: «Czemu zwątpiłeś, małej wiary?»”(Mt 14, 27-31 BT).

Czemu Piotr zaczął tonąć? Wydaje się, że dlatego, że skupił swoją uwagę na „silnym wietrze”, co jak się wydaje trzeba rozumieć: wysoką falę, czy niebezpieczeństwo w sensie ogólniejszym, zapominając o Jezusie. A On był tak blisko…

Pierwszym i najważniejszym zadaniem chrześcijanina jest wpatrywanie się w Jezusa.

2. Księga Rodzaju zawiera scenę ukazującą upadek Adama i Ewy. Natchniony autor ukazuje psychologię pokusy.

„A wąż był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył. On to rzekł do niewiasty: «Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?»Niewiasta odpowiedziała wężowi: «Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy,tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli».Wtedy rzekł wąż do niewiasty: «Na pewno nie umrzecie!Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło».Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł” (Rdz 3, 1-6 BT).

Upadkowi otworzył drogę dialog z wężem, co możemy rozumieć w sensie szerszym: wejście w negocjacje z pokusą, ale „przyglądanie się” zakazanemu owocowi było tym, co bezpośrednio poprzedziło i ostatecznie spowodowało upadek.

3. Myśl, którą próbuję się podzielić w obecnej notce, jest wyrażona w jasnych słowach na wielu miejscach w Piśmie św.:

„Kroczyć będę drogą nieskalaną: Kiedyż do mnie przybędziesz? Będę postępował według niewinności mego serca pośrodku mojego domu.Nie będę zwracał oczu ku sprawie niegodziwej; w nienawiści mam przestępstwa: nie przylgną one do mnie.Serce przewrotne będzie ode mnie z daleka; tego, co jest złe, nawet znać nie chcę” (Ps 101, 2-4 BT).

„Ten, kto postępuje sprawiedliwie i kto mówi uczciwie, kto odrzuca zyski bezprawne, kto się wzbrania dłońmi przed wzięciem podarku, kto zatyka uszy, by o krwi nie słuchać, kto zamyka oczy, by na zło nie patrzeć - ten będzie mieszkał na wysokościach, twierdze na skałach będą jego schronieniem; dostarczą mu chleba, wody mu nie zbraknie” (Iz 33, 15-16 BT).

4. «Chcemy ujrzeć Jezusa» (J 12, 21). Duchowe echo tej prośby, skierowanej do apostoła Filipa przez kilku Greków, którzy przybyli do Jerozolimy z pielgrzymką paschalną, rozbrzmiewało w naszych uszach także w minionym Roku Jubileuszowym. Podobnie jak tamci pielgrzymi sprzed dwóch tysięcy lat, także ludzie naszych czasów, choć może nie zawsze świadomie, proszą dzisiejszych chrześcijan, aby nie tylko «mówili» o Chrystusie, ale w pewnym sensie pozwolili im Go «zobaczyć». A czyż zadanie Kościoła nie polega właśnie na tym, że ma on odzwierciedlać światłość Chrystusa we wszystkich epokach dziejów i sprawiać, aby blask Jego oblicza zajaśniał także pokoleniom nowego tysiąclecia?

Nasze świadectwo byłoby jednak niedopuszczalnie ubogie, gdybyśmy my sami jako pierwsi nie byli tymi, którzy kontemplują oblicze Chrystusa. Wielki Jubileusz z pewnością dopomógł nam stać się nimi w głębszym sensie. Gdy po zakończeniu Jubileuszu powracamy na zwyczajną drogę, niosąc w sercu całe bogactwo doświadczeń, jakich zaznaliśmy w tym niezwykłym okresie, bardziej niż kiedykolwiek wpatrujemy się w oblicze Pana. (
List Apostolski Ojca św. Jana Pawła II “Novo Millennio Ineunte”, 16)

5. August Strindberg napisał: „Kto za długo walczy ze smokami, sam staje się jednym z nich”. Nietzsche napisał: „Kto walczy z potworami, niech uważa, by sam nie stał się potworem. A gdy długo spoglądasz w otchłań, również otchłań spogląda w ciebie”.

6. „I my zatem mając dokoła siebie takie mnóstwo świadków, odłożywszy wszelki ciężar, [a przede wszystkim]grzech, który nas łatwo zwodzi, winniśmy wytrwale biec w wyznaczonych nam zawodach. Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na [jego] hańbę, i zasiadł po prawicy tronu Boga” (Hbr 12, 1-2 BT).

wtorek, 5 lutego 2013

Modlitwa chrześcijańska

Modlitwa jest działaniem, którego celem jest, mówiąc bardzo ogólnie, dokonanie się pewnej zmiany, niezależnie od tego, czy chodzi o zmianę na lepsze jakiejś istniejącej trudnej sytuacji czy też o oddalenie zagrażającego niebezpieczeństwa. Elementem, który odróżnia „modlitwę chrześcijańską” od, nazwijmy to „modlitwy pogańskiej”, jest to, gdzie ta zmiana ma się dokonać. Postawą chrześcijańską jest wiara w to, że Pan Bóg jest zawsze życzliwy człowiekowi, dlatego celem modlitwy chrześcijańskiej nie jest usiłowanie wpłynięcia na Boga, aby On zmienił swoje nastawienie. Celem modlitwy chrześcijańskiej jest zmiana, który ma się dokonać w człowieku. Modląc się, proszę Boga, aby zmienił mnie tak, abym stał się zdolny przyjąć to, co On chce mi dać, abym przemieniony przez Boga zgodził się na Jego wolę. Modlitwę chrześcijańską można streścić: “Panie Boże, niech się stanie, jak Ty chcesz”.

Z modlitwą pogańską jest inaczej. Celem modlitwy pogańskiej jest zmiana w Bogu – „przekonanie” Boga, zyskanie Jego przychylności czy usiłowanie wpłynięcia na Niego, aby On „zmienił się” – stał się mi życzliwy i uczynił to, o co Go proszę. Taką modlitwę można streścić: „Panie Boże, niech się stanie tak, jak ja chcę”.

Świadomie wybrałem sposób opisu: „modlitwa chrześcijańska” i „modlitwa pogańska”. Bo nie zawsze „modlitwa chrześcijanina” jest „modlitwą chrześcijańską”. Po pogańsku mogą się modlić także katolicy. Wiem, bo sam nie raz się tak modliłem. I czasem Pan Bóg wysłuchał takiej modlitwy. Pamiętam np., że w seminarium bardzo chciałem wyjechać na kurs języka niemieckiego na wakacjach. Modliłem się: „Panie Boże, musisz mnie wysłuchać!” I stało się tak, jak chciałem; Pan Bóg wysłuchał mnie. Minęło już ponad 20 lat od tamtych wakacji, ale z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że był to chyba najgorszy czas w moim życiu. Przeżyłem wtedy kryzys wiary i powołania. Wkrótce po tym, jak wróciłem do domu, zmarł mój ojciec. Być może chodziło o to, że nie spędziłem tych ostatnich miesięcy życia mego taty z nim? Nie wiem, ale pewnie chodzi o to, że byłem nie tam, gdzie On chciał mnie mieć. To była trudna lekcja. I nie chodzi o to, że pobyt w Niemczech jest niedobry sam w sobie, czy niedobry dla mnie. Bo później przyjeżdżałem tu wiele razy, spędziłem tu w sumie kilka lat, i ponownie pracuję wśród Niemców od prawie roku. Poznałem wielu wspaniałych, życzliwych ludzi, przeżyłem wiele pięknych spotkań. I także na obecny czas patrzę jako na czas łaski. Dobrze się tu czuję. Ale w czasie tamtych wakacji było inaczej. Od tego czasu nie usiłuję „zmienić” Boga w sensie że nie modlę się, aby On uczynił to, o czym sądzę, że jest dobre: „Panie Boże, musisz to uczynić”. Zawsze, nie zależenie czy to jest wyraźnie wyrażone słowami (myślami) czy też nie, w mojej modlitwie jest zawarta intencja: „Ale niech się stanie, jak Ty chcesz”.

Mogę prosić o wszystko, o czym sądzę, że jest dobre, ale zawsze powinienem dawać pierwszeństwo woli Pana Boga. I nie chodzi tu tylko o postawę na modlitwie, ale w całym życiu. Życie Pana Jezusa można streścić jako posłuszeństwo Bogu, a więc pełnienie Jego woli, aż po Krzyż. Wierzący w Jezusa powinni Go naśladować, pytać się: „Co Pan Bóg chce, abym czynił?” i starać się, aby w ich życiu wypełniała się wola Boża. Postawa przeciwna, czyli robienie wszystkiego według tego, co sam uważam za lepsze, bez uwzględnienia woli Bożej, jest istotą satanizmu. Istotą satanizmu nie jest jakiś kult szatana czyli uczestniczenie w jakiś rytuałach na jego cześć, ale pełnienie swojej woli bez liczenia się z wolą Boga.

piątek, 1 lutego 2013

"Nie sądźcie..."

Trzeba odróżnić osądzanie osoby (jej motywów) od oceny samego czynu. Ponieważ nie znam motywów, którymi kieruje się dana osoba, nie mogę jej osądzać (w sensie potępiać). Nie znaczy to, że nie mogę powiedzieć, że dany czyn jest zły lub dobry. Myślę, że o to chodzi w tych słowach Pana Jezusa. Tylko Pan Bóg zna człowieka, żaden z jego odruchów serca nie pozostaje przed nim zakryty, tylko On może osądzić (i osądzi) sprawiedliwie. A ponieważ drugi człowiek jest dla mnie tajemnicą, nie ma takiej pewności, że mój osąd będzie sprawiedliwy. Dlatego, żeby nie skrzywdził drugiego, Pan Jezus ostrzega mnie, abym się powstrzymał od wydawania osądów drugiej osoby w sensie potępiania jej, a raczej, abym starał się wytłumaczyć tą osobę, jak długo jest to możliwe. A nawet jeśli nie znajdę żadnego powodu, aby nazwać daną osobę dobrym człowiekiem, wymaga On, abym sąd nad tym człowiekiem pozostawił Jemu samemu. Bo jakim sądem osądzam innych, takim będę osądzony.

Pan Bóg jest bardziej sprawiedliwy i bardziej miłosierny ode mnie. I chociaż nienawidzi On grzechu, to jednak kocha grzesznika i pragnie go ocalić. Dla nas, ludzi, przychodzi to z trudnością i łatwo mylimy jedno z drugim, nienawidząc nie tylko grzechu, ale także i samego grzesznika.

Po tym "wstępie teologicznym" chcę powiedzieć, że czym innym jest osądzenie osoby, która popełnia, namawia, pomaga, zachęca, zachowuje się biernie wobec aborcji, eutanazji, zabójstwa, cudzołóstwa, grzechu w ogóle., a czym innym osądzenie samego tego czynu. Taki czyn jest zawsze zły i zasługuje na potępienie, to jednak nie zawsze motywy człowiek, który go popełnia, są złe. Może się zdarzyć, że człowiek dopuszcza się zła kierując się dobrym motywem, bo nie ma rozeznania, czyli działa w zaślepieniu. Dla przykładu, Szaweł prześladował Kościół, wtrącał do więzienia wyznawców Kościoła, niektórych przyprawiając o śmierć, jak sam później już jako Paweł napisze, "działał w nieświadomości" (1 Tm 1, 13). I chociaż zabójstwo zawsze jest grzechem, może się zdarzyć, że ktoś zabija wierząc, że oddaje tym cześć Bogu (por. J 16, 2). Dzieje się tak i dzisiaj. Zabójstwo pozostaje zabójstwem, ale nie mamy możliwości, aby wejrzeć w intencje zabójcy, jego stan emocjonalny i poczytalność w danym momencie. O ile więc nie ma stuprocentowej pewności, czy nasz osąd zabójcy jest sprawiedliwy, jest zawsze czymś właściwym i słusznym potępić sam akt zabójstwa. O ile można pomylić się osądzając mordercę, nigdy nie mylimy się potępiając sam akt morderstwa.