Szukaj na tym blogu

niedziela, 30 grudnia 2012

Nie tylko Syn i Matka...

Nasz Zbawiciel chciał przyjść na świat w ludzkiej rodzinie. Dlatego pierwszą „rzeczą”, którą Pan przez swoją obecność uświęcił, była rodzina. Poza pielgrzymką do Jerozolimy z dwunastoletnim Jezusem nie mamy w Ewangeliach opisanego żadnego wydarzenia z tych trzydziestu lat życia w Nazarecie.

Pan stał się Człowiekiem w ludzkiej rodzinie; w ludzkiej rodzinie żył i przez to uświęcił życie rodzinne. Być może dzisiaj ma to większe znaczenie niż kiedykolwiek wcześniej. Bo to w naszych czasach, także w naszym kraju, podejmowane są próby przedefiniowania małżeństwa i rodziny. Dlatego chcemy wpatrywać się w przykład Świętej Rodziny i od niej się uczyć.

To Józef był głową Świętej Rodziny. Jako mąż Maryi i ojciec Jezusa według Prawa troszczył się o Ich bezpieczeństwo i utrzymanie. Nie był ojcem cielesnym Jezusa, jednakże spełniał obowiązki ojca. „Ojcem Jezusa” nazywała go Maryja zwracając się do dwunastoletniego Jezusa. Czytamy o tym w Ewangelii: „Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie”. (Łk 2:48 BT). Jestem przekonany, że także Jezus zwracał się do Józefa: „ojcze”. Józef nie tylko był ojcem Jezusa według Prawa, ale troszczył się o niego jak prawdziwy ojciec. To pokazuje, że ojcostwo fizyczne, aczkolwiek ważne, nie jest decydujące. Być ojcem to coś znacznie więcej niż tylko spłodzić dziecko. I nie kończy się z przyniesieniem do domu pieniędzy na utrzymanie rodziny.

Ktoś powiedział, że żyjemy w czasach bez ojców. Wydaje się, że jest w tym sporo racji. Bogu dzięki istnieje wciąż spora liczba mężczyzn, którzy są przykładnymi mężami i ojcami. To trzeba zobaczyć i docenić. Ale z drugiej strony coraz więcej dzieci wychowuje się bez ojców. Czasem jest ojciec w domu, ale trudno nazwać go dobrym ojcem. Lub też jest w rodzinie, ale duchowo czy psychicznie jest nieobecny.

W roku 2000 ukazała się książka P. Vitza „Faith of the Fatherless. The Psychology of Atheism”. Autor przedstawia w niej szereg znanych ateistycznych myślicieli z ostatnich czterech stuleci mających wpływ na światopogląd wielu współczesnych. Nie wszyscy, ale większość z nich miało ojców, którzy albo wcześnie zmarli (kiedy ich dzieci były jeszcze małe), albo opuścili swoje rodziny, albo psychicznie byli nieobecni, albo byli bardzo surowi aż do znęcania się nad nimi. Wydaje się to przekonywującym dowodem na to, że dzieci potrzebują troskliwego, kochającego ojca, żeby mogły uwierzyć w dobrego, kochającego Boga.

Największe wrażenie zrobiło na mnie porównanie trzech znanych z historii postaci: Mao Tse Tunga, Józefa Stalina oraz Adolfa Hitlera. Przy wszystkich różnicach, tych trzech mężczyzn łączyły dwie rzeczy: 1. Każdy z nich był odpowiedzialny za śmierć milionów istnień ludzkich. 2. Każdy z nich miał ojca, którego trzeba by raczej nazwać tyranem. Zbieg okoliczności? Nie sądzę. Jestem przekonany, że autor udowodnił, jak bardzo ważną rolę pełni ojciec w rozwoju swoich dzieci. Dla swoich dzieci jest ojciec obrazem Boga. To, jaki obraz Boga będą miały, zależy w decydującym stopniu od ojca. Dzieci ojca, który ma dla nich czas, troszczy się o nich, z łatwością czy wręcz naturalnie wierzą, że Bóg jest właśnie taki: silny, troskliwy, kochający. Za pozytywny przykład w tym względzie niech posłuży mała święta Tereska. Kiedy zmarła jej mama, ojciec przejął funkcję wychowawcy świetnie wywiązując się z tego zadania.

Statystyki pokazują, że w wymiarze religijnym rola ojca jest nieodzowna. Jest ona nawet większa niż rola matki. Dzieci wierzących i praktykujących ojców w większości przypadków też są wierzące i praktykujące. Przykład matki w tym względzie nie ma tak dużego znaczenia. Przykład św. Moniki pokazuje, że matka może przynajmniej w niektórych przypadkach „nadrobić” brak dobrego ojca, ale jest to bardzo trudne. Nie zapominajmy też, że św. Monika jest przykładem heroicznej troski o syna.

Potrzebujemy przykładów. Wydaje się, że ojcowie potrzebują dobrego przykładu bardziej, niż matki. Czytając wskazania św. Pawła Apostoła dla członków rodziny w trzecim rozdziale Listu do Kolosan znajdziemy pouczenia dla żon, mężów, dzieci, ojców, ale uderza fakt, że brakuje tam wskazań dla matek. Prawdopodobnie dlatego, że natchniony Autor nie uważał ich za konieczne. Kobiety niejako w swojej naturze mają wpisanie bycie matką. Dlatego nie potrzebują takich pouczeń, tak jak potrzebują ich mężczyźni. Dlatego przykład św. Józefa jest tak ważny i potrzebny dla mężów i ojców.

Dziecko potrzebuje ojca i matki. Rodzice uzupełniają się. Dlatego ostatecznie nie chodzi o odpowiedź na pytanie, kto w procesie wychowania jest ważniejszy. Dziecko nie tyle potrzebuje raz ojca, a innym razem matki, ile potrzebuje obojga rodziców. Dlatego rozwód jest dla niego wielkim nieszczęściem. To coś w rodzaju trzęsienia ziemi albo innego kataklizmu. Im mniejsze dziecko, tym dotkliwiej przeżywa rozwód rodziców. Najpiękniejszym prezentem dla dzieci jest wzajemna miłość ich rodziców. Jeśli rodzice kochają się wzajemnie, odnoszą do siebie z szacunkiem, pomagają sobie, znajdują czas dla siebie nawzajem, dzieci czują się bezpiecznie.

Dlatego właśnie obchodzimy święto Świętej Rodziny: żeby nie tylko uczcić Nowonarodzonego ani też nie tylko Syna z Jego Najświętszą Matką, ale właśnie dlatego, żeby uczcić całą Świętą Rodzinę: Jezusa, Maryję i Józefa. I żeby w nich wskazać na przykład i orędowników dla naszych rodzin.

czwartek, 13 grudnia 2012

Mały cud

Szalał z rozpaczy. Miał zabić własnego syna! Krzyczał do telefonu: „chyba się w piekle będę poniewierał, że zabiłem swoje dziecko”.

Chciałam na podstawie własnych przeżyć ustosunkować się do artykułu „Porażka życia” Bogumiła Łozińskiego (GN 44/2012). Straszny był wyrok dla synowej i syna, gdy po badaniach prenatalnych usłyszeli, że dziecko poza łonem matki nie będzie oddychało i otrzymali zgodę na aborcję. Syn szalał z rozpaczy. Miał zabić własnego syna! Krzyczał do telefonu: „chyba się w piekle będę poniewierał, że zabiłem swoje dziecko”. Zaczęłam błagać, aby poczekali.

Nawet drugie badanie prenatalne potwierdzało werdykt: wada serca i brak aorty płucnej!

Minął czas na aborcję. Pocieszałam jak mogłam, że kiedyś dzieci rodziły się i umierały. Jaka jest mądrość w słowach Jana Pawła II: „od naturalnego poczęcia do naturalnej śmierci”.

Przyszedł czas rozwiązania. Synowej wykonali cesarskie cięcie, żeby dziecko nie udusiło się podczas porodu. I przyszedł na świat nasz wnuczek! Co dziwne – oddychał, a nie miał samodzielne oddychać!

Po tomografii komputerowej pani doktor stwierdziła, że mamy „mały cud”! Jest druga aorta płucna, której miało nie być. Aorty były ułożone równolegle i nie widziano ich na badaniach prenatalnych. Przygotowywano wnuka na operację serca, gdy zainfekowany został rotawirusem. Po tygodniu rozwinęła się sepsa, z którą maleństwo walczyło 2 tygodnie.

Ochrzczono go w szpitalu. Po miesiącu zmarł. Synowa stwierdziła, że nie żałuje, że go urodziła, bo miała go przynajmniej przez chwilkę...

Co patrzę na zdjęcie, to płyną mi łzy! Był taki śliczny i nie zdążyłam go nawet przytulić do siebie...

Życie jest darem Bożym i nie wolno nam zabijać nienarodzonego dziecka z powodu choroby!

Pogrążona w smutku babcia Krysia

************

Tekst jest listem do tygodnika "Gość Niedzielny" ( http://gosc.pl/doc/1367004.Maly-cud )

sobota, 8 grudnia 2012

Praktyczne nabożeństwo do Niepokalanej

Dzisiaj świętujemy Uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP. Matka Pana od początku swojego życia, czyli właśnie od poczęcia, była święta – w Jej życiu nie było momentu, w którym nie należała cała do Boga. Wyrazem nabożeństwa do Jej Niepokalanego Poczęcia są staropolskie, piękne Godzinki o Niepokalanym Poczęciu NMP.

Znaczenie tego nabożeństwa nie polega tylko na odczuwaniu pewnej duchowej przyjemności w czasie śpiewania tych hymnów. To dobrze, jeśli takie uczucia pobożności towarzyszą śpiewowi Godzinek. Ale nie to jest najważniejsze. Nabożeństwo do Maryi, a do Jej Niepokalanego Poczęcia w szczególności, ma znaczenie PRAKTYCZNE dla naszego życia duchowego. Ojciec Bronisław Mokrzycki - jezuita, ceniony ojciec duchowny, spowiednik, kaznodzieja - mówi o tym w bardzo obrazowy sposób. Porównał udane, scalone, zintegrowane życie człowieka do zielonego, zdrowego drzewa. Korzenie tego drzewa dostarczają soli mineralnych, a wbijając się głęboko w glebę dają oparcie, tak że zdolne jest przeciwstawić się wichrom; z kolei korona również spełnia inne, ważne dla drzewa funkcje, a jej zielony w lecie kolor jest oznaką zdrowia.

Dla ojca Mokrzyckiego jest to punkt wyjścia do przedstawienia znaczenia pobożności chrystologicznej i Maryjnej. Nabożeństwo do Chrystusa cierpiącego na przykład przez udział w nabożeństwie Drogi Krzyżowej, Gorzkich Żali, czy też rozważanie tajemnic bolesnych Różańca św., czytanie ewangelicznych opisów Pasji Chrystusa nazywa „pasyjnością” - to odpowiednik mocnych korzeni. Pasyjność powoduje, że nie poddajemy się tak łatwo w przeciwnościach, uczymy się znosić niedogodności życiowe i cierpienie, łącząc jest z cierpieniami Jezusa; zwiększa nasz żali za grzechy i wstręt do niego, itd. Pasyjność przyczynia się do powiększenie naszego męstwa i odwagi.

Z kolei nabożeństwo do Maryi, szczególnie w tajemnicy Jej Niepokalanego Poczęcia porównuje do zdrowej korony drzewa, która oczyszcza nasze pragnienia, przynosi czystość serca, powoduje sublimację uczuć. Do praktyk religijnych pomagających w tym należy Różaniec św., Godzinki o Niepokalanym Poczęciu NMP, i inne modlitwy, np. „Pod Twoją obronę”, itp. Ojciec Mokrzycki wspomina jeszcze jedną pobożną praktykę: „Nabożeństwo trzech ‘Zdrowaś Maryjo’”. Jak sama nazwa wskazuje, chodzi o odmawianie codziennie, przynajmniej raz dziennie trzech Zdrowaś Maryjo, a następnie modlitwy z zakończenia Godzinek: „Boże, Ty przez Niepokalane Poczęcie Najświętszej Dziewicy przygotowałeś swojemu Synowi godne mieszkanie i na mocy zasług przewidzianej śmierci Chrystusa zachowałeś Ją od wszelkiej zmazy, daj nam za Jej przyczyną dojść do Ciebie bez grzechu. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.”

Ci, którzy wytrwają w tej praktyce, przez wstawiennictwo Niepokalanej z czasem osiągają czystość serca, nawet, jeśli mieli duże trudności w tej dziedzinie.