Szukaj na tym blogu

środa, 21 listopada 2012

Syn równy Ojcu czy też od Niego mniejszy?

W Ewangelii według św. Jana są zapisane słowa Pana: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10:30 BT), ale na innym miejscu tej samej Ewangelii możemy przeczytać inne słowa, które wydają się zaprzeczeniem tych pierwszych: „Słyszeliście, że wam powiedziałem: Odchodzę i przyjdę znów do was. Gdybyście Mnie miłowali, rozradowalibyście się, że idę do Ojca, bo Ojciec większy jest ode Mnie” (J 14:28 BT). Jak pogodzić te dwie wypowiedzi Pana, które wydają się być ze sobą sprzeczne?

W tym miejscu przytoczę komentarz św. Tomasza z Akwinu:

"1969 Pociesza ich całkowicie, kiedy mówi: ‘Gdybyście Mnie miłowali, rozradowalibyście się…’ To tak, jakby mówił: Jeśli Mnie kochacie, nie powinniście być smutni, ale raczej rozradować się, że odchodzę, ponieważ opuszczam was, aby być wywyższonym, ‘bo Ojciec większy jest ode Mnie’.

1970 Ten fragment był przyczyną dla Ariuszowego twierdzenia, że Ojciec większy jest niż Syn. Jednakże same słowa naszego Pana zadają kłam tej opinii. Powinniśmy rozumieć, że sens słów ‘Ojciec większy jest ode Mnie’ opiera się na znaczeniu słów ‘idę do Ojca’. Syn nie idzie do Ojca jako Boży Syn, bo jako Syn Boga jest z Ojcem od wieczności: ‘Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo’ (1:1). Raczej te słowa odnoszą się do Jego ludzkiej natury: jeśli On mówi o sobie, że idzie do Ojca, to znaczy, że idzie jako Człowiek. Dlatego, jeśli mówi: ‘Ojciec jest większy od Mnie’, nie mówi tych słów jako Syn Boży, ale jako Syn Człowieczy, bo jako taki był nie tylko mniejszy od Ojca i Ducha Świętego, ale nawet od aniołów (zob. Hbr 2, 9). Podobnie w niektórych sprawach był poddany ludziom, jak na przykład Jego rodzicom (por. Łk 2, 51). Konsekwentnie jest On mniejszy od Ojca z powodu ludzkiej natury, ale równy ze względu na naturą boską: 'On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka' (Flp 2:6-7; Biblia Tysiąclecia). [1]

1971 Ktoś może za Hilarym powiedzieć, że to [powiedzenie] jest także prawdziwe w odniesieniu do natury boskiej, że Ojciec jest większy od Syna, jednakże Syn nie jest mniejszy od Ojca, ale równy. Ponieważ Ojciec nie jest większy od Syna w potędze, wieczności i wielkości, ale przez godność dawcy lub źródła; Ojciec nie otrzymuje niczego od innych, ale Syn, jeśli mogę to wyrazić w ten sposób, otrzymuje swoją naturę od Ojca przez odwieczne rodzenie. Zatem Ojciec jest większy, ponieważ daje; ale Syn nie jest mniejszy, ale równy, ponieważ otrzymał wszystko to, co posiada Ojciec. ‘Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię’ (Flp 2:9 BT). Bo Ów, który otrzymał to samo istnienie, nie jest mniejszy od Dawcy.

1972
Chryzostom wyjaśnia to zdanie mówiąc, że nasz Pan mówiąc te swoje słowa bierze pod uwagę opinie Apostołów, którzy jeszcze nie wiedzieli o zmartwychwstaniu ani też nie myśleli, że On jest równy Ojcu. I dlatego [Pan] mówi do nich: Nawet, jeśli nie wierzycie Mi z powodu, że nie mogę sobie pomóc, lub że nie spodziewacie się zobaczyć Mnie ponownie po śmierci, jednakże wierzcie mi, ‘ponieważ idę do Ojca, który większy jest ode Mnie’." (Jest to moje tłumaczenie angielskiego tekstu z tej strony: http://dhspriory.org/thomas/John14.htm#_ftnref52

[1] Inne tłumaczenie Flp 2, 6/7: Który, będąc w postaci Boga, nie uważał bycia równym Bogu za grabież; Lecz ogołocił samego siebie, przyjmując postać sługi i stając się podobny do ludzi; (Flp 2:6-7 Uwspółcześniona Biblia Gdańska)

W postaci Boga’ jest tłumaczeniem greckiego: ἐν μορφῇ θεοῦ (czyt.: en morfe theu).
Według Leksykonu biblijnego Louw-Nida: „’morfe’ – natura lub charakter jakiejś rzeczy z podkreśleniem zarówno wewnętrznej jak i zewnętrznej formy”.
μορφή, ῆς f: the nature or character of something, with emphasis upon both the internal and external form – Louw-Nida Lexicon)

Z tego można wyciągnąć wniosek, że 'morfe theou' w Flp 2, 2-7 mówi nie tyle o postaci Boga, ile o Jego naturze.

Rozważania św. Tomasza i powyższe wnioski, które wyciąga, można potwierdzić jeszcze w inny sposób. Czytamy u Jana:

27 „Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną
28 i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki.
29 Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca.
30 Ja i Ojciec jedno jesteśmy”.
(J 10:27-30 BT)

Tu znowu słyszymy Pana stwierdzającego, że Ojciec większy jest od wszystkich (a więc domyślamy się, że również od Niego, w. 29). I że od Ojca otrzymał owce. Nikt nie może wyrwać ich z Jego ręki, ponieważ Ojciec większy jest od wszystkich. Tak tłumaczy nie tylko Biblia Tysiąclecia, ale większość polskich i innych wydań współczesnych. Jednakże tekst grecki wydań krytycznych Nowego Testamentu mówi o czymś innym. Nie o owcach, ale…

27 τὰ πρόβατα τὰ ἐμὰ τῆς φωνῆς μου ἀκούουσιν, κἀγὼ γινώσκω αὐτὰ καὶ ἀκολουθοῦσίν μοι,
28 κἀγὼ δίδωμι αὐτοῖς ζωὴν αἰώνιον καὶ οὐ μὴ ἀπόλωνται εἰς τὸν αἰῶνα καὶ οὐχ ἁρπάσει τις αὐτὰ ἐκ τῆς χειρός μου.
29 ὁ πατήρ μου ὃ δέδωκέν μοι πάντων μεῖζόν ἐστιν, καὶ οὐδεὶς δύναται ἁρπάζειν ἐκ τῆς χειρὸς τοῦ πατρός.
30 ἐγὼ καὶ ὁ πατὴρ ἕν ἐσμεν. (J 10:27-30 BNT)

Jest to tekst oryginalny zawarty w wydaniu krytycznym BNT (BNT - Novum Testamentum Graece, Nestle-Aland 27h Edition. Copyright (c) 1993 Deutsch Bibelgesellschaft, Stuttgart). Tekst Biblii Tysiąclecia wiernie oddaje wszystkie wiersze, z wyjątkiem w. 29. Tłumacząc dosłownie, chociaż przestawiając minimalnie kolejność poszczególnych słów i dodając dla lepszego zrozumienia słówko ‘to’ na początku, możemy to zdanie oddać w ten sposób: ‘[To], co Ojciec mój dał mi, większe jest od wszystkiego, i nikt nie może wyrwać z ręki Ojca’. Co to takiego, co Ojciec dał Synowi? O tym czytamy w następnym wierszu: ‘Ja i Ojciec jedno jesteśmy’. Ojciec dał Synowi swoją boską naturę, od której nie ma nic większego, i której nikt nie może Mu odebrać.

O takim brzmieniu J 10, 29 dowiedziałem się dopiero czytając komentarz św. Tomasza, którego tłumaczenie zamieszczam poniżej. Jego komentarz opiera się na tekście pokrywającym się z uznanym powszechnie tekstem krytycznym BNT. Tak też tłumaczy Nova Vulgata, typiczne wydanie Biblii łacińskiej, która jest źródłem dla tłumaczeń na inne języki narodowe dla tekstów używanych w Liturgii sprawowanej w Kościele katolickim: ‘Pater meus quod dedit mihi, maius omnibus est, et nemo potest rapere de manu Patris’ (J 10:29 NOV).

A teraz Komentarz św. Tomasza do Ewangelii według św. Jana 10, 28-30 ( http://dhspriory.org/thomas/John10.htm ):

"1449 Czwarta część traktuje o tym, co Chrystus czyni – daje nagrodę. Odnośnie tego mówi: ‘i Ja daję im życie wieczne’. To tak, jakby mówił: One podążają za Mną idąc po ścieżce łagodności i niewinności w tym życiu, a Ja zobaczę je, jak idąc za Mną wchodzą do radości życia wiecznego.
Nasz Pan ukazuje w trojaki sposób, że ta nagroda nie będzie miała końca. Coś może się skończyć na trzy sposoby. Przede wszystkim, z racji swojej natury, na przykład, coś ulega zniszczeniu z racji upływu czasu. Ale ta nagroda nie jest zniszczalna z tej racji. To tak, jakby mówił: Daję im życie wieczne, które jest niezniszczalne i wieczną radość przed obliczem Boga: 'A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa' (J 17:3 BT). Jak Augustyn mówi, to jest to pastwisko, o którym mówił poprzednio (w. 9). Rzeczywiście, wieczne życie jest nazwane dobrym pastwiskiem, ponieważ jest pokryte świeżą trawą, która nie więdnie.

Po drugie, jakaś rzecz może się skończyć, ponieważ ten, który ją otrzymał, niszczy ją lub nie troszczy się o nią odpowiednio. Ale tak nie stanie się z tą nagrodą; On mówi, że nie zginą na wieki, to znaczy, owce nie zginą na wieki. To nie zgadza się z Orygenesem, ponieważ on mówi, że święci w chwale mogą popełnić grzech. Jednakże nasz Pan mówi: Nie zginą na wieki, ponieważ będą bezpieczni (zachowani od grzechu) na wieki: 'Zwycięzcę uczynię filarem w świątyni Boga mojego i już nie wyjdzie na zewnątrz' (Ap 3:12 BT).

Po trzecie, jakaś rzecz może skończyć się (zostać zniszczona) przez wyrwanie jej siłą: bo może Adam nie zostałby wyrzucony z Raju, gdyby nie było tam kusiciela. Ale tak się nie stanie w życiu wiecznym, i to jest to, o czym On mówi: 'i nikt nie wyrwie ich', to znaczy owiec, z Mojej ręki, to znaczy: z mojej opieki i wierności: 'A dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka' (Mdr 3:1 BT). Jak Augustyn mówi: 'Tam wilk nie porywa, złodziej nie kradnie, złoczyńca nie zabija'.

1450 Teraz potwierdza, co stwierdził wcześniej mówiąc o godności owiec, mianowicie, że nikt nie może wyrwać ich z Jego ręki. Jego uzasadnienie jest takie: Nikt nie może wyrwać tego, co jest w ręce Mojego Ojca; ale Ojca ręka i Moja są tym samym; dlatego nikt nie może wyrwać tego, co jest w Mojej ręce. Odnośnie tego czyni On trzy rzeczy: Po pierwsze, daje przesłankę mniejszą i pokazuje, że Ojciec przekazał Mu bóstwo, kiedy mówi, że to, co Ojciec dał Mu przez odwieczne rodzenie, jest większe od wszystkiego. 'Podobnie jak Ojciec ma życie w sobie, tak również dał Synowi: mieć życie w sobie samym' (J 5:26 BT). To jest większe od wszelkiej potęgi: 'Przekazał Mu władzę wykonywania sądu, ponieważ jest Synem Człowieczym' (J 5:27 BT); to jest większe niż wszelki szacunek i honory: 'Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano' (Flp 2:9-10 BT). Dlatego to, co mi dał Ojciec, to jest, że jestem Jego Słowem, Jego Jednorodzonym, i chwałą Jego światła, jest większe niż wszystko.

Po drugie, mówi o wielkości potęgi Ojca, co odnosi się do przesłanki większej, kiedy mówi 'i nikt nie może wyrwać', ani przemocą, ani podstępem, z ręki Mojego Ojca, z potęgi Mojego Ojca, lub z Mojej, który jestem potęgą Mojego Ojca - chociaż Augustyn mówi, że lepiej jest mówić: 'z potęgi Ojca' niż 'ode Mnie'. Nikt nie może wyrwać z ręki Mojego Ojca, ponieważ On jest wszechmogącym, który nie jest poddany żadnej przemocy; On jest wszystkowiedzącym, przed Nim nic nie jest zakryte: 'Umysł to mądry, a siła potężna' (Hi 9:4 BT).
Po trzecie, Pan potwierdza jedność z Ojcem, z tego wynika konkluzja. W ten sposób mówi On: 'Ja i Ojciec jedno jesteśmy'. To tak, jakby mówił: nikt nie może wyrwać z Mojej ręki, ponieważ Ja i Ojciec jesteśmy jedno jednością istoty, bo Ojciec i Syn mają tę samą naturę.

1451 To stwierdzenie zaprzecza dwóm błędom: temu Ariusza, który rozróżniał pomiędzy istotą [Ojca, a istotą Syna], i temu Sabeliusza, który nie czynił rozróżnienia osób [Ojca i Syna]. Unikamy zarówno Charybdis jak i Scylli [chodzi tu o taki dylemat: wybór ‘albo-albo’ pomiędzy dwoma alternatywami, z których obie są niekorzystne], bo przez fakt, że Chrystus mówi: 'jedno', wybawia nas od Ariusza, ponieważ jeśli 'jedno', to nie są różni [co do natury]. A przez fakt, że mówi: 'jesteśmy', wybawia nas od Sabeliusza, bo jeśli 'jesteśmy', to znaczy, że Ojciec i Syn nie są tym samym [= tą samą osobą].

Jednakże Arianie, oszukani przez swoją złość, próbują negować to, mówiąc, że stworzenie może w jakimś sensie być 'jedno' z Bogiem, i w tym sensie Syn może być 'jedno' z Ojcem. Fałszywość tego twierdzenia można ukazać w trojaki sposób. Po pierwsze, ze sposobu mówienia. Ponieważ jest oczywiste, że 'jedno' jest stwierdzeniem 'jedności w istnieniu'; jak o czymś nie można powiedzieć, że jest 'bytem', jak tylko w absolutnej zgodności z jego substancją (tzn. kiedy to 'coś' jest substancją), tak też nie możemy powiedzieć o czymś, że jest 'jedno', jak tylko wtedy, kiedy ma jedną substancję czy naturę. Dowolne twierdzenie odnosi się do czegoś w sposób absolutny, jeśli nie towarzyszy mu żadna kwalifikacja. Dlatego, ponieważ 'Ja i Ojciec jedno jesteśmy', to twierdzenie jest absolutnym, ponieważ nie ma dodanej żadnej kwalifikacji. Stąd wynika w sposób jasny, że Ojciec i Syn są jednym co do substancji i natury. Jednak nigdzie [w Piśmie św.] nie znajdziemy zdania mówiącego o tym, że Bóg i stworzenie są 'jednym' bez jakiejś dodatkowej kwalifikacji, jak to ma miejsce w 1 Kor: 'Ten zaś, kto się łączy z Panem, jest z Nim jednym duchem' (1 Kor 6:17 BT). Zatem, jest jasne, że Syn Boży nie jest 'jedno' z Ojcem w taki sposób, w jaki stworzenie może być.

Po drugie, możemy zobaczyć z poprzedniego stwierdzenie: 'Co Mój Ojciec dał Mi, jest większe niż wszystko'. Wyciąga On wniosek z tego: 'Ja i Mój Ojciec jedno jesteśmy'. To tak, jakby mówił: 'Jesteśmy jedno w takim zakresie, w jakim Ojciec dał Mi to, co jest większe niż wszystko.

Po trzecie, wynika to w sposób jasny z Jego intencji. Bo nasz Pan udowadnia, że nikt nie może wyrwać owiec z Jego ręki właśnie dlatego, że nikt nie może wyrwać z ręki Jego Ojca. A nie byłoby takiego wynikania, jeśli Jego potęga byłaby mniejsza niż potęga Jego Ojca. Zatem Ojciec i Syn są jednym w naturze, honorze i potędze."

poniedziałek, 19 listopada 2012

Kiedy będzie koniec świata?

W owe dni, po tym ucisku, słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte. Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi aż do szczytu nieba. A od drzewa figowego uczcie się przez podobieństwo! Kiedy już jego gałąź nabiera soków i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach. Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą. Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec. (Mk 13:24-32 BT)

Kto wczoraj uczestniczył we Mszy św., usłyszał te słowa Pana Jezusa zapisane w trzynastym rozdziale Ewangelii według św. Marka. Zdania zaznaczone tłustym drukiem zawierają niemałą trudność. Na temat tego pierwszego: „Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie” napisałem w ostatniej notce.

Teraz zajmijmy się tym ostatnim zdaniem niedzielnej Ewangelii : "Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec". Może nie dziwić fakt, że aniołowie w niebie nie wiedzą o dacie powtórnego przyjścia Syna Bożego na ziemię, ale że On sam tego nie wie?! Jak to możliwe? Świadkowie Jehowy i w ogóle antytrynitarze cytują to zdanie jako dowód, że Jezus Chrystus nie jest Bogiem. Widzicie – mówią – Jezus nie wiedział wszystkiego; nie wiedział, kiedy będzie koniec świata, a więc jak możecie mówić, że jest Bogiem? Czyż nie jest ironią, że wielu z nich uważało się za lepiej poinformowanych od Niego, bo zdawało się im, że znają datę końca świata? Ale wróćmy do przerwanego wątku. Niektórzy komentatorzy protestanccy tłumaczą to miejsce w ten sposób, że i „Jezus musiał żyć w wierze”. Taka interpretacja jest błędna. Jezus od pierwszego momentu życia jako Człowiek wpatrywał się w Boże oblicze. Jego życie nie było pielgrzymką w wierze. Św. Paweł pisze słowa, które odnoszą się do każdego wierzącego: "Albowiem według wiary, a nie dzięki widzeniu postępujemy" (2 Kor 5:7 BTP). Te słowa nie odnoszą się do Pana. Jak zatem zrozumieć słowa Pana? Co takiego chciał powiedzieć? Odpowiedź może być podwójna:

1. Pan Jezus jest jednym z Ojcem, ale te słowa wypowiedział jako Człowiek. Data Jego powrotu na ziemię, a więc i końca tego świata, nie zależy tylko od Boga, ale także od ludzi, czyli od tego, jak każdy z nas współpracuje z Bożą łaską. Św. Piotr zapisał takie słowa: „Skoro to wszystko w ten sposób ulegnie zagładzie, to jakimi winniście być wy w świętym postępowaniu i pobożności, gdy oczekujecie i staracie się przyspieszyć przyjście dnia Bożego, który sprawi, że niebo zapalone pójdzie na zagładę, a gwiazdy w ogniu się rozsypią” (2 P 3:11-12 BTP). Według św. Piotra święte postępowanie przyśpiesza przyjście dnie Bożego, to znaczy powtórne przyjście Pana. Św. Jan w Apokalipsie pisze, że nie tylko Duch i Oblubienica mówią: „Przyjdź!”, ale że każdy powinien w ten sposób przyzywać przyjście Pana: „A Duch i Oblubienica mówią: «Przyjdź!» A kto słyszy, niech powie: «Przyjdź!» I kto odczuwa pragnienie, niech przyjdzie, kto chce, niech wody życia darmo zaczerpnie”(Ap 22:17 BT). Pewnie nie tylko dlatego, żeby pielęgnować w sobie tęsknotę za Jego przyjściem, ale także po to, że wołając „Przyjdź, Panie” przywołujemy Go – przyśpieszamy Jego przyjście.

2. W Ewangelii według św. Jana są zapisane takie słowa Pana: „Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego” (J 15:15 BT). On powiedział Apostołom wszystko, co „usłyszał” – czyli to, co otrzymał od Ojca, aby objawił wybranym przez Niego przyjaciołom. Dzień i godzina Jego powtórnego przyjścia nie należą do tego depozytu. Jezus nie mógł i nie chciał tego objawić.


Ale czy to źle? Czy naprawdę potrzebna nam ta wiedza? Czy nie wystarczy, że jesteśmy gotowi na Jego powtórne przyjście na ziemię lub też na spotkanie Go w godzinę śmierci? Nasza niewiedza nie zaszkodzi nam, jeśli będziemy przygotowani. Z kolei, na cóż przydałaby się nam znajomość godziny Jego przyjścia, gdybyśmy nie byli przygotowani na spotkanie z Nim?

sobota, 17 listopada 2012

"Nie przeminie to pokolenie..."

Pracując w Niemczech, byłem przez rok kapelanem szpitala na pół etatu w prowincjalnym miasteczku. Odwiedzając chorych spotkałem miłego starszego pana, który zadał mi pytanie: Jak rozumieć słowa Pana Jezusa: Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się wszystko stanie (Łk 21:32)? Słowa te zaczerpnięte z rozdziału 21 Ewangelii według św. Łukasza są przecież częścią mowy Pana Jezusa o końcu świata. Co znaczy słowo „pokolenie”? Zgodnie z prawdą odpowiedziałem, że nie wiem. Był to starszy pan i zadał to pytanie wielu księżom przede mną, jednak nigdy nie otrzymał zadowalającej odpowiedzi. Było mi przykro, że i ja go zawiodłem

Okazuje się, że odpowiedź na to pytanie jest bardzo ważna i istotna dla naszej wiary. Wielu interpretowało te słowa w ten sposób, że Pan Jezus przepowiadał bliski koniec świata. Chodziło o bardzo bliski czas, bo nieprzekraczający długości życia jednego pokolenia. Zazwyczaj przyjmuje się, że to 40 lat. Ale nawet, że przyjmiemy, że pokolenie to 100 lat, bo mniej więcej tyle żyją najbardziej długowieczni, to i tak za mało, bo przecież od czasu wypowiedzenia przez Pana Jezusa tych słów, minęło dwa tysiące lat. Dawno umarli wszyscy, którzy osobiście słyszeli te słowa od Pana. A końca świata nie było… Czyżby więc Pan Jezus się pomylił? A jeśli się pomylił to, co zrobimy z Jego roszczeniami, że jest Bogiem? Dla niektórych chrześcijan, w tym także kapłanów, to zdanie stało się przyczyną odstępstwa od wiary. Także widzimy, że odpowiedź na pytanie tego pana jest bardzo ważna.

Kiedyś słyszałem wytłumaczenie, że słowo „pokolenie” użyte w tym zdaniu, oznacza po prostu "rodzaj ludzki". Jednak taka odpowiedź wydaje mi się naciągana.

Dopiero niedawno, słuchając kaset z nagraniami wykładów Scotta Hahna na żywo, które on miał w franciszkańskim college w Stubenville, Ohio, otrzymałem odpowiedź, która mnie zadowoliła. Tą odpowiedzią chcę się teraz podzielić z czytelnikami. Od razu jednak zaznaczam, że dokładne wyjaśnienie tego wymagałoby bardzo długiego wpisu. Z konieczności musi wystarczyć wielkie streszczenie.

Na początek chciałbym zaznaczyć bardzo ogólnie, że:

1. Kiedy czytamy rozdział 21 Ewangelii według św. Łukasza, to zauważymy, że mowa tu o dwóch wydarzeniach przepowiadanych przez Pana. Pierwszym jest zniszczenie Jerozolimy ze świątynią, z której nie zostanie kamień na kamieniu. Drugim jest koniec świata.

2. Nie można z całą jasnością powiedzieć, które ze zdań odnoszą się do zniszczenia świątyni, a które odnoszą się do końca świata. Zostały one zmieszane, na podobieństwo rozbitych jajek użytych do usmażenia jajecznicy.

Niektórzy tłumaczą to w ten sposób, że słowa Pana Jezusa wypełniły się całkowicie w roku 70, czyli niecałe 40 lat po ich wypowiedzeniu. Pan nie mówi o końcu świata, tylko o zniszczeniu Jerozolimy i świątyni. Pokolenie to 40 lat. Wydaje się, że wszystko pasuje. Otóż nie wszystko. Bo co np. ze zdaniem z wersetu 24.: A Jerozolima będzie deptana przez pogan, aż czasy pogan przeminą. Albo z wersetem 27.: Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą.

Inni starają się odnosić całą mowę Pana z rozdziału 21. do końca czasów. Ale wtedy znowu, jak odpowiedzieć na pytanie, które wspomniałem na początku? Co ze zdaniami, które wyraźnie mówią o oblężeniu Jerozolimy i zniszczeniu świątyni?

Jak więc to wytłumaczyć, żeby pogodzić wszystkie trudności? Jest tylko jeden sposób, który godzi te pozorne sprzeczności. O tym właśnie mówi Scott Hahn.

W roku 70-tym, czyli w roku zniszczenia Jerozolimy wraz ze świątynią, mamy do czynienia z częściowym wypełnieniem, jednak wciąż oczekujemy wypełnienia całkowitego, które nastąpi kiedy Chrystus Pan wróci powtórnie, aby sądzić żywych i umarłych. Analogicznie jest np. z proroctwami mesjańskimi: częściowe wypełnienie w Dawidzie, całkowite wypełnienie w Jezusie Chrystusie.

Musimy jeszcze powiedzieć coś ważnego, co odnosi się do rozumienia przez starożytnych idei świątyni. Dla starożytnych Żydów, i w ogóle ludów starożytnych, świątynia była miniaturą świata. Dlatego zniszczenie świątyni jest symbolicznym końcem świata, zapowiada go i poprzedza.

No dobrze, ale jak to wszystko odnosi się do nas? Gdzie jest nauka dla nas, abyśmy mogli wziąć coś z tego do naszych domów, do naszych rodzin, do codziennego życia?

Na początku, w czasie opisu stworzenia świata nie mamy wzmianki o świątyni. Wszystko bowiem było Boże – nie było niczego, co by do Niego nie należało. Inaczej mówiąc – wszystko było świątynią. Podobnie jest w Apokalipsie. Autor opisują niebieskie Jeruzalem pisze: A świątyni w nim nie dojrzałem: bo jego świątynią jest Pan Bóg wszechmogący oraz Baranek. (Rev 21:22) W niebie nie potrzeba świątyni, bo tam nic nieczystego nie wejdzie – cała rzeczywistość niebieska jest Boża. To On jest świątynią w niebie, bo wszystkich i wszystko przenika Sobą.

Po upadku Adama świątynia stała się konieczna. Stało się konieczne wydzielenie przestrzeni poświęconej Bogu. Świątynia w Jerozolimie była taką przestrzenią świętą. Świątynią jest każdy kościół – przestrzeń wydzielona do modlitwy wiernych – uświęcony obecnością Boga w Najświętszym Sakramencie i modlitwą zgromadzonych w imię Pana. Świątynią Bożą było Ciało Jezusa w czasie Jego ziemskiego życia. Taką świątynią stały się nasze ciała po chrzcie św., i jak długo żyjemy w łasce uświęcającej, są one świątynią Ducha Świętego. W końcu świątynią jest Kościół jako wspólnota wierzących, której Głową jest Chrystus – Kościół zbudowany z żywych kamieni.

Kiedy popatrzymy na te świątynie, to możemy stwierdzić jedną rzecz wspólną. Ciało Jezusa – uległo zniszczeniu i śmierci. Podobnie świątynia Jerozolimska uległa zagładzie. To zapowiada los wszystkich rzeczywistości, które są świątyniami w czasie. Także i ze świątyń, w których się modlimy, wcześniej czy później nie zostanie kamień na kamieniu. Nasze ciała spotka taki sam los, niezależnie od tego, jak bardzo są młode, sprawne, piękne; nawet niezależnie od tego, jak bardzo wypełnione są łaską. Przyjdzie czas, że obrócą się w proch. Także i Kościół święty, taki, jak znamy go teraz – w jego ziemskiej formie, przeminie.

Czy więc mamy się przerazić? Nie. Słowa wypowiedziane przez Pana miały za zadanie dodanie otuchy. Mamy patrzeć na Pana Jezusa i Go naśladować, robiąc, co do nas należy. On cierpiał i umarł, ale to nie był koniec. Pan zmartwychwstał po to, aby już nie umierać. Jego ziemskie Ciało było świątynią Bożą. Tak samo i my musimy być świątyniami Boga, jeśli chcemy zmartwychwstać i być dopuszczonymi do udziału w niebieskiej Jerozolimie. Jeśli teraz Pan Bóg i Baranek będą mieszkać w nas, to kiedyś, kiedy rozpadnie się dom naszego doczesnego zamieszkania, Pan Bóg i Baranek stanie się świątynią, w której my zamieszkamy.

czwartek, 8 listopada 2012

Protestanci i rzeczy ostateczne

Dyskutując z protestantami na temat potrzeby (czy choćby sensowności) modlitwy za zmarłych, szybko okazuje się, że nie wierzą w czyściec: 'niebo albo piekło' - mówią. Dyskusja z nimi na temat modlitwy do Świętych prowadzi do wniosku, że nie wierzą ... w niebo.

środa, 7 listopada 2012

Życie chrześcijan jest niczym stadion... Z dedykacją dla protestantów

Z tego powodu my, otoczeni tak wielką rzeszą świadków, odrzućmy wszelkie przeszkody oraz krępujący nas grzech i biegnijmy wytrwale w wyznaczonym nam wyścigu” (Hbr 12, 1; Nowe Przymierze. Pismo Święte Nowego Testamentu © 2009 Liga Biblijna w Polsce; Wydawnictwo: Ewangeliczny Instytut Biblijny).


Oto wybrane teksty protestanckich autorów komentujących Hbr 12, 1:

1. Autor wcześniej wzywał swoich słuchaczy do działania z powodu przywilejów, które „mają” w Chrystusie (4:14–15; 6:18–19; 8:1; 10:19). Teraz przynagla ich do biegu uzasadniając to dziedzictwem, które „mają” (= otrzymali) od świadków wiary, którzy ich poprzedzili. Zaczynając zdanie od „z tego powodu” i od podkreślenia „my”, podwaja wymowę przyczynowego przysłówka: „z tego powodu my sami mając”. Słuchacze wiedzą, że są blisko i nierozdzielnie związani z wiernymi, którzy żyli wcześniej. Autor przywołuje wielkość świadectwa „tak wielkiej rzeszy (dosł. ‘obłoku’) świadków”. Nawet sam termin “obłok” wskazuje na jednomyślność ich świadectwa. Słuchacze nie mogą zamknąć owych świadków w umarłej przeszłości. Właśnie teraz “otaczają nas”. Autor pragnie, aby słuchacze odczuli, że są blisko, na wyciągnięcie ręki ci, którzy żyli w wierze. To właśnie ci wierni z przeszłości są tymi, o których przychylność warto się starać, pomimo pogardy niewierzących.

Autor wybrał termin „świadek”, ponieważ ten umożliwia mu potwierdzenie, że ci dawni bohaterowie są świadkami zarówno Boga, jak i współcześnie żyjących ludzi. To pierwsze znaczenie jest zgodne z tym, co zostało powiedziane w 11, 1-40. Autor stwierdza, że wierni żyjący wcześniej są „świadkami” współcześnie żyjących wierzących z mocy i wierności Boga. Ważność ich świadectwa wynika z Bożego uwierzytelnienia i akceptacji (11, 2, 6, 16, 39). Ich życie w jasny i przekonywujący sposób pokazuje „rzeczywistość” Bożych obietnic wymierzonych w przyszłość i daje „dowód” Jego rzeczywistej, choć niewidzialnej mocy uwalniania (11, 1). Ich świadectwo upewnia słuchaczy, że Boża przychylność warta jest, aby znieść każdy rozmiar odrzucenia przez niewierzący świat. Jednakże, zgodnie z obrazem wziętym z atletyki podjętym na nowo z 10, 36-39, są oni także „świadkami” współczesnego ludu Bożego. To tak, jakby ci dawni bohaterowie stali na trybunach przyglądając się biegowi „w wierze” słuchaczy autora. Są „widzami”, czy też ich „fanami”. Co za zaszczyt mieć takich „fanów”. Tak naprawdę nie jest w pełni adekwatne powiedzenie, że autor podejmuje na nowo obraz z atletyki z 10, 36-39. Raczej włącza on całą historię tych, którzy żyli „przez wiarę” (11, 1-40) w walkę prowadzoną przez Boży lud. Ich pielgrzymka teraz stała się biegiem na wytrwałość do końca. Jak wspomniano wcześniej, przy komentowaniu 10, 36-40, słuchacze autora byli przyzwyczajeni do atletyckich zawodów i oswojeni z metaforycznym zastosowaniem atletyckich obrazów w rozważaniach moralnych. Zaznaczyliśmy także, że zastosowanie tej metafory było istotne dla wyrażenia treści zamierzonych przez autora. Hańba cierpienia zadanego przez grzeszny świat stała się źródłem wielkiego zaszczytu, kiedy patrzyło się na nie z punktu widzenia wytrwałości w atletyckich zmaganiach o zwycięstwo. Autor przetransponował pielgrzymkę przeżywaną „w wierze” (11, 1-40) w bieg prowadzony „z wytrwałością” w celu przemiany przemijającego cierpienia w środek do osiągnięcia wiecznej chwały. Słuchacze autora mają przezwyciężyć wstyd pochodzący od niewierzącego świata, aby nie musieli cierpieć wstydu w oczach tych wielkich bohaterów wiary z trybun zagrzewających ich do biegu. Autor wylewa całe swoje serce i duszę w zachętę: „biegnijmy wytrwale w wyznaczonym nam wyścigu”. (Cockerill, G. L. (2012). The Epistle to the Hebrews. The New International Commentary on the Old and New Testament (602–603). Grand Rapids, MI; Cambridge, UK: William B. Eerdmans Publishing Company)

2. Kim są ci „świadkowie”? Kenneth Hagin uważa, że poprzednie wersety dają nam wskazówkę do odpowiedzi na to pytanie. Hbr 11, 29: „A ci wszyscy, choć ze względu na swą wiarę stali się godni pochwały, nie otrzymali przyrzeczonej obietnicy” (Hbr 11, 39 BT). Dlatego długa lista mężczyzn i kobiet wiary w rozdziale jedenastym to część tego obłoku świadków.

W Hbr 12, 1 autor dla swoich słuchaczy maluje obraz greckich wyścigów, gdzie biegacze są na torze uczestnicząc w biegu, a widownia kibicuje im z miejsc na trybunie. Hebrajczycy byli zaznajomieni z greckimi zawodami atletycznymi i dlatego łatwo mogli wyobrazić sobie to porównanie. My, dzieci Boże, biegniemy bieg, podczas gdy „obłok słuchaczy” składający się z tych wszystkich ludzi wiary, którzy poprzedzili nas w życiu, patrzą na nas biegnących bieg.

W Łk 15, 10 jest napisane, że aniołowie w niebie wiedzą, że jakiś grzesznik nawraca się: „Tak samo, powiadam wam, radość powstaje u aniołów Bożych z jednego grzesznika, który się nawraca”. Jeśli aniołowie wiedzą o tym, to ta wiedza jest także widzą Świętych, bo przecież żyją oni w niebie razem (por. „Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia” (Łk 15:7 BT). (Everett, G. H. (2010). The Epistle of Hebrews. Study Notes on the Holy Scriptures (250–251). Gary Everett.)

3. Autor w 12, 1-3 dochodzi do konkluzji opowiadania o wiernych ludziach czyniąc przejście do słuchaczy i motywując ich znanym ruchem od tego, co „mamy” (w. 1) do „czyńmy” (dosł. „let us”, por. 4, 14-16; 10, 19-25; 13, 12-13). W ten sposób to, co „mamy” jako rezultat Bożego działania, staje się podstawą dla odpowiedzi wspólnoty. Tak na przykład, wyrażenie: „my, otoczeni tak wielką rzeszą świadków” (12, 1a) staje się motywacją do zachęty, która następuje po tych słowach. „Obłok świadków” (nephos martyrōn) zawiera bohaterów, którzy dla ich wierności (11, 2, 4–5, 39) zostali uznani za godnych (emartyrēthēsan) przez Boga i są gwarantami Bożych obietnic. „Obłok” to znany obraz dla przedstawienia wielkiej rzeszy (BDAG, 670) ludzi. Fakt, że ci świadkowie teraz „otaczają” (perikeimenon) wspólnotę, przywołuje obraz stadionu, gdzie „świadek” ma podwójne znaczenie: to ktoś, kto zarówno „świadczy”, jak i jest „widzem” na arenie (Croy 1998, 61). Ten obraz jest szczególnie uderzający w 4 Machabejskiej zawierającej opisy heroicznego męczeństwa Eleazara i jego braci, podczas gdy „świat i ludzkość były widzami” (17:14; zob. Croy 1998, 62). (Thompson, J. W. (2008). Hebrews. Paideia Commentaries on the New Testament (247). Grand Rapids, MI: Baker Academic.)

4. Obłok świadków” (12, 1). Życie chrześcijańskie jest jak sztafeta. Ludzie wiary, którzy biegli przed nami (rozdz. 11) podali pałeczkę nam i teraz przyglądają się, jak kontynuujemy bieg. (Richards, L. O. (1991). The Bible reader’s companion (electronic ed.) (866). Wheaton: Victor Books.)

wtorek, 6 listopada 2012

Czy Święci w niebie mogą nas słyszeć?

Na tytułowe pytanie nieraz w czasie dyskusji z protestantami usłyszałem odpowiedź przeczącą. W tym wpisie postaram się biblijnie uzasadnić, że Święci w niebie wpatrują się w Boże oblicze, a jednocześnie są bardzo blisko nas, i dlatego widzą nas i słyszą.

Święci po przejściu przez śmierć nie podlegają ograniczeniom czasu i przestrzeni. Są w tym samym wymiarze, co aniołowie. Dlatego aniołowie wypełniający zlecone im przez Pana Boga misje nie przestają jednocześnie wpatrywać się w Jego oblicze (por. Mt 18, 10). Podobnie jak złe duchy, którym Pan Bóg dozwala kusić nas (w granicach ściśle określonych przez Niego) nie przestają jednocześnie cierpieć męki piekielne. Podobnie Święci poprzez śmierć wchodzą w inny wymiar – żyją jak aniołowie – nie są już ograniczeni czasem i przestrzenią, dlatego chociaż wpatrują się w Boże oblicze, jednocześnie są blisko nas.

Co to znaczy: Nie być poddanym ograniczeniom czasu i przestrzeni? Oznacza to zdolność do przebywania jednocześnie w wielu miejscach. Może uczynić to zły duch. Jak o tym świadczą egzorcyści, jeden zły duch może opętać jednocześnie wiele osób. Biblijnym potwierdzeniem tej prawdy zdaje się być 1 Krl 22, 19-23, gdzie jeden zły duch staje się za Bożym przyzwoleniem duchem kłamstwa w ustach wielu ludzi. Nie wydaje się słusznym odmawiać aniołom i świętym w niebie tego, co możliwe jest złym duchom. Skoro zły duch może jednocześnie przebywać na wielu miejscach, to tym bardziej mogą czynić to aniołowie i zbawieni.

Pierwszym tekstem, który tu zacytuję, jest fragment Apokalipsy:

A gdy otworzył pieczęć piątą, ujrzałem pod ołtarzem dusze zabitych dla Słowa Bożego i dla świadectwa, jakie mieli.I głosem donośnym tak zawołały: «Dokądże, Władco święty i prawdziwy, nie będziesz sądził i wymierzał za krew naszą kary tym, co mieszkają na ziemi?»” (Ap 6:9-10 BT).

Te biblijne wersety sugerują, że zbawieni wiedzą, co się dzieje na ziemi, bo inaczej skąd wiedzieliby, że ich oprawcy jeszcze nie zostali ukarani? Ale ten tekst nie wskazuje jeszcze, że ta wiedza zbawionych jest bezpośrednia.

Kluczowymi słowami dla uzasadnienia prawdy o tym, że Święci w niebie widzą nas i słyszą, jest werset biblijny Hbr 12, 1: „I my zatem mając dokoła siebie takie mnóstwo świadków, odłożywszy wszelki ciężar, [a przede wszystkim] grzech, który nas łatwo zwodzi, winniśmy wytrwale biec w wyznaczonych nam zawodach” (Hbr 12:1 BT), a szczególnie słowa: „mając dokoła siebie takie mnóstwo świadków”.

Samo słowo "świadek" ma dwa zasadnicze znaczenia w Biblii:

1) - to ktoś, kto widzi i słyszy jakieś wydarzenia, a przez to staje się naocznym świadkiem i może świadczyć w sądzie;

2) - to ktoś, kto swoim życiem świadczy o wyznawanej wierze. Najwyższym świadectwem jest śmierć za wierność Bogu do końca.

Słowo „świadek” w Hbr 12, 1 ma obydwa wspomniane znaczenia. Bycie świadkiem w pierwszym znaczeniu wymaga bliskości wystarczającej do tego, aby słyszeć i widzieć. I właśnie taką wymowę ma czasownik grecki tu użyty. Tłumaczenie tego nie pokazuje, ale grecki oryginał jest jednoznaczny – mówi o bezpośredniej bliskości owych świadków do adresatów. Chodzi tu o Świętych w niebie, ale którzy jednocześnie są bardzo bliscy tym, do których został skierowany ten List.

Teraz przejdźmy do interesującego nas czasownika. Przetłumaczony w Biblii Tysiąclecia „mając dookoła nas” – grecki czasownik περίκειμαι (czyt.: perikeimai) – jest użyty kilka razy w Nowym Testamencie. Używa go Pan Jezus w Ewangelii według św. Marka: „Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze” (Mk 9:42 BT; podobnie w Łk 17, 2). Czasownik grecki opisuje dokładne przyleganie sznura (z kamieniem na drugim końcu) do gardła i otaczanie gardła z każdej strony. Dalsze zastosowanie tego czasownika ma miejsce w Dziejach Apostolskich: „Dlatego też zaprosiłem was, aby się z wami zobaczyć i rozmówić, bo dla nadziei Izraela dźwigam te kajdany” (Dz 28:20 BT). Także i w tym miejsce chodzi o to, że Apostoł jest związany tak ściśle i dokładnie, jak sznur na szyi w poprzednim przypadku. I jeszcze jedno zastosowanie: „Może on współczuć z tymi, którzy nie wiedzą i błądzą, ponieważ sam podlega słabości” (Hbr 5:2 BT). Chrystus podlegał słabości przez to, że przyjął ciało i poddany został ograniczeniom ludzkiego ciała. Po polsku jest trudno oddać dokładny sens dosłowny, bo wtedy brzmiałoby dziwnie, ale idea jest ta sama: Chrystus poprzez wcielenie był w bardzo ścisłym związku z owym ciałem (niejako: „otoczony ciałem”) = najściślej, jak tylko to sobie można wyobrazić, z tym ciałem związany.

Ponieważ ten sam czasownik został użyty w Hbr 12, 1, implikuje on właśnie: ścisły związek, bezpośrednią bliskość umożliwiającą widzenie i słyszenie. Gdyby natchniony autor nie zamierzał podkreślić bliskości, użyłby innych czasowników, które również zawierają w sobie ideę „otaczania, bycia dookoła”, ale nie wskazują na taką bezpośrednią bliskość, np. περικυκλόω (czyt.: perikykloo) występujący w Łk 19, 43 (por. Prz 20, 28; Jdt 13, 13), albo κυκλόω (czyt.: kykloo) użyty w Hbr 11, 30 (por. Rdz 2, 11; Pwt 32, 10).

Podsumowując:
Święci w niebie widzą nas i słyszą, tak jak widzieli i słyszeli pierwszych adresatów tego listu dwa tysiące lat temu. Inaczej słowa te straciłyby swoją aktualność. Tak samo widzą i słyszą tych, którzy czytają te słowa w Chinach czy gdziekolwiek indziej.

czwartek, 1 listopada 2012

Dlaczego modlimy się za zmarłych? Dlaczego modlimy się do Świętych?

Z kilku powodów.

Po pierwsze: Bo wierzymy, że śmierć nie jest końcem ludzkiego życia, ale przejściem z tego ziemskiego życia do życia w innym wymiarze. Zmarli (dla nas) żyją może w bardziej właściwym sensie tego słowa. Bóg jest Bogiem żyjących, nie umarłych. Przypomniał, a raczej pouczył nas o tym sam Pan:

„A co do zmartwychwstania umarłych, nie czytaliście, co wam Bóg powiedział w słowach: Ja jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba? Bóg nie jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych»” (Mt 22:31-32 BT).

Dlaczego modlimy się do Świętych? Bo są żywi – żyją w Bogu. Tak, jak prosimy żywych (w ziemskim wymiarze) o modlitwę, tak samo prosimy o modlitwę tych, których już nie ma między nami, ale którzy żyją z Bogiem i w Bogu – w niebie. Oczywiście, dokładnie rzecz biorąc, nie powinniśmy mówić, że modlimy się do nich, ale że prosimy ich o modlitwę. Jest to pewien skrót myślowy w rodzaju tego, który np. użył sam Pan ucząc swoich uczniów modlitwy: „I nie wódź nas na pokuszenie”. Oczywiście Pan Bóg ani nie podlega pokusie, a nie wodzi nikogo na pokuszenie (por. Jk 1, 13). Tak więc ściśle rzecz biorąc modląc się: „Nie wódź nas na pokuszenie” – mówimy: „Nie dozwól, abyśmy byli kuszeni ponad nasze siły”, a mówiąc, że „modlimy się do Świętych”, stwierdzamy, że prosimy o ich wstawiennictwo do Boga – o modlitwę za nas czy w naszych intencjach. Czyniąc tak wyrażamy naszą wiarę, że są żyją.

Po drugie: Modlimy się za zmarłych i modlimy się do Świętych, bo wierzymy w „obcowanie Świętych”. Prawdę tę wyznajemy w czasie każdej niedzielnej Eucharystii. Co to jest „obcowanie Świętych”? To wymiana dóbr pomiędzy Świętymi w niebie, Świętymi w czyśćcu (dusze czyśćcowe to są Święci, którzy jeszcze nie doszli w całej pełni do celu, w przeciwieństwie do tych w niebie, którzy już tam doszli – por. Hbr 12, 23) oraz święci przebywający jeszcze na ziemi – czyli wszyscy w łasce uświęcającej żyjący w naszym wymiarze. Możemy przychodzić z pomocą zmarłym ofiarując za nich modlitwę, dobre uczynki, cierpienie, znoszone pogodnie, a przynajmniej z poddaniem przeciwności losu, także odpusty; możemy modlić się do Świętych, a oni wzajemnie przychodzą nam z pomocą w naszych potrzebach. To właśnie modlitwa jest tym, co łączy Kościół tryumfujący (zbawieni w niebie), Kościół cierpiący (zbawieni w czyśćcu) i Kościół walczący (żyjący w łasce uświęcającej na ziemi); jest niczym krew krążąca w członkach żywego organizmu, a zgodnie z nauką św. Pawła – jako Kościół – jesteśmy jednym ciałem. Umierający w łasce uświęcającej nie zostają odcięci od tego żywego organizmu, ale przechodzą do życia w innym wymiarze.

Po trzecie: Modlimy się za zmarłych i modlimy się do Świętych w niebie, bo wierzymy, że miłość jest mocniejsza niż śmierć. Wierzymy, że więzy, które łączyły nas z kochanymi osobami w tym życiu nie zostają zniweczone przez śmierć.

****

PS. Uzasadnienie nauki o czyśćcu można znaleźć tutaj: http://katolik.us/viewtopic.php?t=925