Szukaj na tym blogu

wtorek, 27 grudnia 2011

Predestynacja według współczesnych kalwinistów

Pod notką "Obraz Boga u kalwinistów" w salonie24, jeden z komentatorów napisał:

Doktryna predestynacji zajmuje ok. 5 % tekstu cytowanych instytucji. Nie jest istotą kalwinizmu.
Pochodzi od Augustyna, o ile nie od Pawła, ale to sprawa intepretacji. Tomasz z Akwinu tez uznawał predestynację, bardzo podobna jak Kalwin za tymże Augustynem.
Większość współczesnych protestantów, w tym reformowanych nie wierzy w predestynację.

Autorem tego komentarza jest użytkownik IANUS. Napisał o sobie, że jest tłumaczem "Instytucji" Kalwina z łaciny, które to tłumaczenie ukaże się w przyszłym roku.

Od razu chciałem sprostować jego wypowiedź. Tak, predestynacja rzeczywiście była uznawana przez św. Augustyna i św. Tomasza. Jednak nie była to nauka podobna, ale bardzo różna od tej uznawanej przez Kalwina. Stwierdzenie IANUSa świadczy o niezrozumieniu nauki tych Świętych i Doktorów Kościoła. Jednakże w tym wpisie nie chcę mówić na temat predestynacji uznawanej przez Kościół katolicki, ale zgodnie z tytułem, o predestynacji nauczanej przez współczesnych kalwinistów. Bo o ile większość protestantów rzeczywiście nie wierzy w predestynację, to nie spotkałem ani jednego kalwinisty, które nie uznawałby jakiejś formy predestynacji (najczęściej jest to predestynacja podwójna), chociaż często różni się ona od tej opisanej przez Kalwina w "Institutiones". Pragnę to uczynić prezentując poglądy udzielającego się na Frondzie pastora Pawła Bartosika. Oto fragment dyskusji z nim na jego blogu pod wpisem: "Do którego Boga jesteś podobny?":


PB: Kiedy więc jego wyznawca bije pokłony przed obiektem swojej czci, a więc w momencie, kiedy rzekomo jest najbliżej swojego boga, staje się do niego najbardziej niepodobny!

PK: A co można powiedzieć o czcicielach boga, który jednych z góry wybiera do zbawienia, a innych na podstawie tak samo uprzedniego postanowienia do potępienia?

PB: wybacz, ale nie masz pojęcia o biblijnej nauce o wybraniu.

Nawiasem mówiąc chcesz powiedzieć, że np. Św. Augustyn wierzył w "boga", a nie w Boga?

Nie wiem czy orientujesz się, ale przez długi czas to właśnie augustiańska (Pawłowa) nauka o łasce i wybraniu dominowała również w Twoim kościele.

Polecam:
- Traktaty o łasce - Św. Augustyna
- Bóg nam nic nie jest dłużny - L. Kołakowskiego
- Kanony Synodu w Orange z 529 r.

http://www.literatura.hg.pl/orange.htm


Chyba nie powiesz, że kościół zbłądził :)


PK: Taki osąd łatwo jest wydać. Trudniej udowodnić.

Nic nie wiem na temat, że św. Augustyn wierzył w podwójną predestynację. Ty coś wiesz?

Kościół do dzisiaj uznaje predestynację, ale nigdy nie była to nauka o podwójnej predestynacji.

Kościół nie zbłądził.
- Traktaty o łasce – nie czytałem. Jeśli zawiera twierdzenie, że Pan Bóg uprzednim wyrokiem przeznaczył jednych do zbawienia, a innych do potępienia, to proszę zacytuj.

Synod w Orange z 529 roku nie tylko, że nie zatwierdził nauki o wybraniu do potępienia, ale potępił takie stanowisko jako herezję. Z podsumowaniu kanonów jest takie stwierdzenie:

"Nie tylko, że nie wierzymy, że ktokolwiek został przeznaczony do złego mocą Bożą, ale stwierdzamy z całkowitym obrzydzeniem, że jeśli są tacy, którzy chcą wierzyć w coś tak złego, to są wyklęci."

A zdanie bezpośrednio je poprzedzające mówi o ... synergizmie zbawczym.

Teraz porównajmy je do nauki Kalwina:

"Przez predestynację rozumiemy wieczny dekret Boga, którym sam zadecydował, co ma się stać w odniesieniu do każdego człowieka. Wszyscy nie są stworzeni na tych samych warunkach, ale cześć jest przeznaczona do życia wiecznego, inni na potępienie; i konsekwentnie, jako taki został stworzony dla jednego lub drugiego przeznaczenia, mówimy, że został przeznaczony do życia lub do śmierci." ("Institutiones", księga III, rozdział 21, punkt 5. Jest to moje tłumaczenie angielskiego tekstu wziętego ze strony: http://www.ccel.org/ccel/calvin/institutes.v.xxii.html

Dalej uważasz, że kanony Synodu w Orange potwierdzają podwójną predestynację?

PS. Zarzucasz mi nieznajomość biblijnej nauki o łasce i historii Kościoła, a sam wykazujesz się nieznajomością, albo brakiem zrozumienia tekstów, które przywołujesz na poparcie swoich argumentów.

PB: Tak to jest tak się czyta bez zrozumienia. Placyd natrafił na podsumowanie kanonów Synodu w Orange i stwierdził, że ów synod potępił naukę o Bożym wybraniu do zbawienia (predestynację). Jaki fragment rzekomo o tym mówi? Cytuję:

"Nie tylko, że nie wierzymy, że ktokolwiek został przeznaczony do złego mocą Bożą, ale stwierdzamy z całkowitym obrzydzeniem, że jeśli są tacy, którzy chcą wierzyć w coś tak złego, to są wyklęci. Wierzymy również i wyznajemy dla swojego pożytku, że w każdym dobrym uczynku to nie my podejmujemy inicjatywę a następnie pomaga nam Bóg przez swoje miłosierdzie, ale to Bóg sam inspiruje nas zarówno do wiary w Niego, jak i do miłości ku Niemu bez jakichkolwiek wcześniejszych dobrych uczynków z naszej strony zasługujących na nagrodę."

Tylko o czym ten tekst mówi? Mówi, że potępienie człowieka NIE JEST spowodowane Bożym dekretem. Człowiek ginie na wieki z powodu WŁASNYCH grzechów. Nie ma on żadnego usprawiedliwienia ani wymówki ("Boże to była Twoja decyzja").

Zatem wybranie ku zbawieniu oraz potępienie człowieka (pozostawienie go w grzechach) nie są w Piśmie Św. SYMETRYCZNE jak przedstawia kalwinizm Placyd Koń. Najłatwiej jest polemizować z demonem, którego się samemu tworzy. Wiele napięć, problemów i niewygodnych pytań można w ten sposób uniknąć. Tyle, że Boże Słowo stoi nadal niewzruszone.

Świadectwo Pisma jest jasne mimo iż oczy niektórych nie chcą go dostrzec, a wola przyjąć.

"w nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nienaganni przed obliczem jego; w miłości (5) przeznaczył nas dla siebie do synostwa przez Jezusa Chrystusa według upodobania woli swojej" (Efezjan 1:3-4),

"Poganie słysząc to, radowali się i wielbili Słowo Pańskie, a wszyscy ci, którzy byli przeznaczeni do życia wiecznego, uwierzyli." Dz. Ap. 13:48

"Gdy zaś zapragnął przenieść się do Achai, bracia zachęcili go i napisali do uczniów, aby go przyjęli; gdy tam przybył, pomagał wielce tym, którzy dzięki łasce uwierzyli" - Dz. Ap. 18:27

"(...) i jak nadzwyczajna jest wielkość mocy Jego wobec nas, którzy wierzymy dzięki działaniu przemożnej siły jego" - Efezjan 1:19

"Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar; (9) nie z uczynków, aby się kto nie chlubił." - Efezjan 2:8-9

"Albowiem Bóg to według upodobania sprawia w was i chcenie i wykonanie. " - Filipian 2:13

"ale to, co u świata głupiego, wybrał Bóg, aby zawstydzić mądrych, i to, co u świata słabego, wybrał Bóg, aby zawstydzić to, co mocne, i to, co jest niskiego rodu u świata i co wzgardzone, wybrał Bóg, w ogóle to, co jest niczym, aby to, co jest czymś, unicestwić, aby żaden człowiek nie chełpił się przed obliczem Bożym. " 1 Koryntian 1:27-29

"My jednak powinniśmy dziękować Bogu zawsze za was, bracia, umiłowani przez Pana, że Bóg wybrał was od początku ku zbawieniu przez Ducha, który uświęca, i przez wiarę w prawdę. " - 2 Tesaloniczan 2:13

"Nikt nie może przyjść do mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który mnie posłał, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym." - Ew. Jana 6:44


PK: Teraz moja wypowiedź, w której zawarłem fragment powyższej wypowiedzi pastora, na którą następnie daję odpowiedź:


PB: "Tak to jest tak się czyta bez zrozumienia. Placyd natrafił na podsumowanie kanonów Synodu w Orange i stwierdził, że ów synod potępił naukę o Bożym wybraniu do zbawienia (predestynację)."


PK: Placyd przeczytał całość, a nie tylko podsumowanie. Nie przekręcaj tego, co napisałem, a jest trochę wyżej. Napisałem, że Synod w Orange potępił podwójną predestynację, którą nauczał Jan Kalwin, nie zaś, że potępił predestynację.

................................

PB: "Tylko o czym ten tekst mówi? Mówi, że potępienie człowieka NIE JEST spowodowane Bożym dekretem. "


PK
: No właśnie. Czyli inaczej niż twierdził to Jan Kalwin w przytoczonych przeze mnie fragmentach „Institutiones”.

................................

PB: Zatem wybranie ku zbawieniu oraz potępienie człowieka (pozostawienie go w grzechach) nie są w Piśmie Św. SYMETRYCZNE jak przedstawia kalwinizm Placyd Koń.

PK: Nie mam problemów zgodzić się z brakiem symetrii. Jednak nie zgadzam się z takim jej ukazaniem. Bo pozostawienie w grzechach przy założeniu całkowitej niemocy człowieka, równoznaczne jest z pozytywnym potępieniem człowieka. Pan Bóg daje każdemu szansę. Nie dlatego, że musi; nie dlatego, że jest coś komuś dłużny, ale dlatego, że tak chce. Bo jest Miłością. Bo jest Miłosierdziem. Bo jest sprawiedliwością. Bo gdyby nie dał, a człowiek sam sobie pomóc nie może, to praktycznie oznaczałoby to potępienie przez odmowę pomocy. I potępiony w ten sposób mógłby powiedzieć: „Przecież wiedziałeś, że sam z siebie nie mogłem nic, a przecież mi nie pomogłeś”. Nie, nawet i tego nie będzie mógł powiedzieć idący na potępienie. Pan Bóg uczynił wszystko, aby każdy mógł dostąpić zbawienia. I jeśli ktoś z tego nie skorzysta, to będzie tylko jego własna wina, a nie fakt, że Pan Bóg pozostawił go w grzechach, bo nie zechciał mu pomóc.

Gdyby Pan Bóg pozostawił niektórych w grzechach, bo nie chciał im pomóc, to Pismo św. mówiłoby nieprawdę stwierdzając:

„Jest to bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy”. (1 Tm 2:3-4 BT)

„Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy - bo niektórzy są przekonani, że Pan zwleka - ale On jest cierpliwy w stosunku do was. Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia” (2 P 3:9 BT).

Nie tylko, że Pan Bóg pragnął i pragnie zbawienia wszystkich, ale uczynił w tym celu wszystko, co mógł, bo nawet:
„… Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3:16 BT).

Pan Bóg dając swego Pierworodnego, dał WSZYSTKO, co miał, i uczynił wszystko, co mógł, aby każdy mógł być zbawiony.

A wracając do „symetrii”. To, co przedstawiłem, to nauka Jana Kalwina. Chyba nie zaprzeczysz, że jest tam obecna owa SYMETRIA, o której tu mówimy. W taką symetrię wierzą niektórzy z Twoich komentatorów, a w odejściu od nauki Kalwina widzą upadek współczesnego protestantyzmu.

.....................................

PB: Najłatwiej jest polemizować z demonem, którego się samemu tworzy.

PK
: Rzecz w tym, że nie musiałem go tworzyć. Ów demon pochodzi z pism Jana Kalwina.

......................................

PB: Wiele napięć, problemów i niewygodnych pytań można w ten sposób uniknąć. Świadectwo Pisma jest jasne mimo iż oczy niektórych nie chcą go dostrzec, a wola przyjąć.
"w nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nienaganni przed obliczem jego; w miłości (5) przeznaczył nas dla siebie do synostwa przez Jezusa Chrystusa według upodobania woli swojej" (Efezjan 1:3-4),
(...)

PK
: Wierzę w predestynację, jednak nie w predestynację podwójną. Ani też w to, że potępieni idą na potępienie, dlatego że Pan Bóg odmówił im swojej łaski (pomocy).

Postscripitum: Nauka o predestynacji jest nauką Biblii i Kościoła katolickiego. Najlepszą jaką znam książkę na ten temat napisał dominikanin, o. Reginald Garrigou-Langrange, promotor późniejszego papieża: "Predestination. The meaning of Predestination in Scripture and the Church".

poniedziałek, 26 grudnia 2011

A Słowo ciałem się stało...

Boże Narodzenie - urodziny Chrystusa

Myślę, że wszyscy lubimy obchodzić urodziny. Chociaż pewnie z reguły nasza radość jest większa, kiedy kończymy 18-ty rok życia, niż gdy są to na przykład 40-te, 50-te, czy dalsze urodziny. Bo o ile te pierwsze są wyglądane z niecierpliwością, te następne już mniej, bo uświadamiają nam nasze przemijanie. Nie zmienia to jednak faktu, że jest w nas pragnienie, aby uczcić urodziny kochanej osoby. Zapraszamy gości, przygotowujemy coś niecodziennego, aby uczcić jubilata. Dzisiaj wspominamy szczególne urodziny, bo Jubilat jest szczególny. To sam nasz Pan Jezus Chrystus, Boży Syn, a nasz Zbawiciel, którego przyjście na świat świętujemy w sposób tak uroczysty. Odwieczny stał się jednym z nas; Słowo Boga stało się ciałem i zamieszkało między nami. Ten, który nie podlega żadnym ograniczeniom przyjął ludzkie ciało, a wraz z nim ograniczenia czasu i przestrzeni. To już ponad dwa tysiące lat temu według naszej ziemskiej rachuby czasu. Dla uczczenia tego faktu klękamy w czasie Credo na słowa mówiące o Jego wcieleniu.

Mamy dość mocne przesłanki, że 25 grudnia jest historyczną datą urodzin Pana. Pisał o tym Hiob. A jeśli nawet Pan Jezus urodził się w innym dniu, nie zmienia to faktu, że Boże Narodzenie jest wydarzeniem historycznym, czyli takim, które miało miejsce w historii. Zatem celebrujemy historyczne wydarzenie. Podkreślają to Ewangelie według św. Mateusza i św. Łukasza. Fragmenty tej ostatniej są używane w czasie Mszy św. o północy, tzw. Pasterki, i Mszy św. o świcie. W Ewangelii według św. Łukasza mamy do czynienia z opisem historycznego wydarzenia. Czytamy tam o spisie ludności, o cesarzu, o trudnościach w znalezieniu schronienia w mieście Betlejem, o pasterzach, itd.

Natomiast Prolog Ewangelii według św. Jana odczytywany podczas Mszy św. w ciągu dnia jest całkiem inny. Nie ma tam nic o rzeczach wspomnianych przeze mnie powyżej, które zostały opisane przez Łukasza. Może tylko znajdziemy aluzję do tego, że Maryja z Józefem w Betlejem nie znaleźli miejsca na przenocowanie.

O ile Łukasz pisze relację historycznych wydarzeń, Jan to przede wszystkim teolog. Nie znaczy to, że w Ewangelii według św. Łukasza nie ma refleksji teologicznej, czy też, że Ewangelia według św. Jana jest a-historyczna. Nie, raczej chodzi tu o różne priorytety i cele, które przyświecały Ewangelistom przy pisaniu Ewangelii. W tych różnych podejściach nie ma sprzeczności, ale uzupełnianie się.

Zacznijmy od św. Łukasza.

Zarówno w Ewangelii użytej w czasie Mszy św. o północy, jak i w tej o świcie wymieniona jest nazwa miasta, gdzie urodził się Pan Jezus. Jak wiadomo, “Betlejem", w hebrajskim “beth lehem”, oznacza “Dom Chleba”. W znaku chleba możemy dostrzec coś w rodzaju klamry spinającej całe życie Pana. Urodził się w Betlejem, czyli „Domu Chleba”, a pod koniec życia sam stał się Chlebem dla wielu. W ostatni wieczór przed swoją męką i śmiercią wziął chleb i podał swoim uczniom mówiąc: „Bierzcie i jedzcie. To jest Ciało Moje”. W elemencie chleba widzimy coś, co łączy początek i koniec ziemskiego życia naszego Zbawiciela.

Ale nie jest to jedyny element. Także wskazanie na żłóbek obecne zarówno w Ewangelii Pasterki, jak i w Mszy św. o świcie. Pan Jezus po urodzeniu został położony w żłóbku. Tak odnaleźli Go pasterze. Żłóbek to miejscu, gdzie owieczki znajdowały paszę. Możemy to wyjaśnić alegorycznie na dwa sposoby:

- żłóbek, miejsce gdzie pasterze karmili swoje baranki, jest aluzją, że Ten, który został w nim położony, sam stał się Barankiem Bożym gładzącym grzechy świata; słowa, które słyszymy w czasie Mszy św. I druga interpretacja, która podoba mi się bardziej:

- Ten, który po swoim urodzeniu został złożony w żłobie, przed swoją śmiercią stał się pokarmem dla swoich owieczek. Zatem w znaku żłobu możemy dostrzec drugi element łączący początek ziemskiego życia Pana Jezusa z jego końcem.


Teraz Ewangelia według św. Jana.

W tej Ewangelii możemy odnaleźć inny element łączący początek i koniec publicznej działalności Pana. Pierwszym znakiem był cud przemiany wody w wino na weselu w Kanie Galilejskiej. Ostatnim znakiem był Jego cud przemiany wina w swoją Krew.

Zauważmy, że te znaki: chleb i wino zostały użyte przez Pana w czasie Ostatniej Wieczerzy, są również używane podczas Mszy św. W czasie każdej Mszy św. Pan Jezus staje się obecny na ołtarzu – poeta powiedziałby, że na eucharystycznym Ołtarzu Pan się rodzi. Z kolei rozdzielenie postaci chleba i wina symbolizuje Jego śmierć tak, jak oddzielenie krwi od ciała oznacza śmierć. W końcu, na ołtarzu Pan Jezus zmartwychwstaje. I dokładnie takie, to znaczy zmartwychwstałe Ciało Pana Jezusa przyjmujemy w Komunii św. I wtedy nasze Ciało staje się Betlejem – Domem Chleba, bo przychodzi do niego Chleb żywy. I właśnie o takie Boże Narodzenie chodzi Panu Bogu.

W Prologu odczytanym w czasie Mszy św. w dzień słyszymy m.in. takie słowa:

„A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy”
(J 1:14 BT). Słowa budzące zdziwienie. Grota czy stajenka, miejsce, gdzie trzyma się zwierzęta, żłób, pasterze, pogardzani i uważani za nieczystych. Takie są okoliczności, w których Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami. Gdzie zatem ta chwała? O jakiej chwale mówi Ewangelista? O chwale, którą Jednorodzony Syn otrzymuje … od ludzi? Nie, od Ojca.

Coś podobnego powtarza się, gdy w Ewangelii według św. Jana mowa o ukrzyżowaniu Pana. Wywyższenie na krzyżu u Jana jest także wywyższeniem w chwale. Jak to wytłumaczyć? Wydaje się, że najlepszym wytłumaczeniem jest takie: że wtedy, kiedy Pan ukrywa swą chwałą i po ludzku patrząc, wydaje się, że doznaje poniżenia, jak to miało miejsce w Jego narodzeniu czy krzyżowej śmierci, właśnie wtedy doznaje chwały od Ojca.

Także w Eucharystii Pan otoczony jest chwałą. Właśnie przez to, że ją ukrywa. Bo ukrywa nie tylko swoje bóstwo, ale także i człowieczeństwo. I narażony jest na profanację i świętokradztwo przez niegodne przyjęcie. A jednak, kiedy wierzymy, że pod postaciami chleba i wina On rzeczywiście rodzi się na ołtarzu i z wiarą i czystym sercem przyjmujemy Jego ciało zmartwychwstałe, to nie tylko, że Boże Narodzenie powtarza się w nas, ale także otrzymujemy zadatek udziału w Bożej chwale.

Podsumowując:

Na Boże Narodzenie dekorujemy kościół, nasze domy. I ten zewnętrzny wystrój ma na celu pomóc nam przeżyć atmosferę Bożego Narodzenia; ma na celu niejako przenieść do Betlejem za czasów Cezara Augusta. I dobrze jest, że tak się dzieje. Taki przykład dał nam św. Franciszek organizując w Greccio pierwszą żywą szopkę prawie osiemset lat temu.

I chociaż w zewnętrznym przejawie żywa szopka jest bardziej podobna do tego, jak wyobrażamy sobie grotę w Betlejem, to jednak bardziej prawdziwe, bo istotne jest Boże Narodzenie, które dokonuje się w Eucharystii, w czasie każdej Mszy św., niezależnie od tego, czy jest sprawowana w sposób tak uroczysty, jak dzisiaj czy tzw. cicha Msza św. odprawiana przez kapłana bez udziału ludu w prywatnej kaplicy klasztornej. Dlaczego? Bo w czasie każdej Mszy św. przychodzi Pan w sposób sakramentalny, tzn. niewidoczny, ale rzeczywisty; przychodzi na ołtarz po to, aby mógł zamieszkać w nas. On narodził się w Betlejem, a w czasie Mszy św. staje się obecny na ołtarzu po to, aby Boże Narodzenie mogło powtórzyć się w nas.

„A Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami”
. Kiedy uczestniczymy w Eucharystii i przyjmujemy Komunię św., wtedy te słowa zyskują nowe znaczenie: Odwieczne Słowo staje się ciałem i zamieszkuje nie tylko między nami, ale w nas, i przez wiarę już teraz oglądamy Jego chwałę, „chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy”.

środa, 14 grudnia 2011

Obraz Boga u kalwinistów

Inspiracją to tego tekstu był wpis pastora Pawła Bartosika: „Do którego Boga jesteś podobny?” Wydaje się, że te dwa zdania dobrze wyrażają przesłanie całości

„’Allach’, ‘Jehowa’, jednoosobowy bóg ściśle monoteistycznych religii nigdy nie oddaje czci komuś innemu ani dla nikogo się nie poświęca. Kiedy więc jego wyznawca bije pokłony przed obiektem swojej czci, a więc w momencie, kiedy rzekomo jest najbliżej swojego boga, staje się do niego najbardziej niepodobny!”

Zapragnąłem pójść za logiką tego tekstu i zastosować ją do wierzących w podwójną predestynację. Co rozumiem przez podwójną predestynację? Pogląd Jana Kalwina, według którego bóg na podstawie uprzedniego dekretu przeznaczył jednych do zbawienia, a innych na potępienie[1]. Pragnę podkreślić słowo „uprzedniego”, czyli wcześniejszego od zaistnienia ludzi, a więc ich dobrych i złych czynów. Można by to porównać do mężczyzny, który zanim został ojcem, postanowił, że pierwsze dziecko będzie traktował jak najlepiej i dołoży wszelkich starań, aby się dobrze rozwijało i było szczęśliwe, natomiast nad drugim będzie się znęcał – zadawał mu wszelkie możliwe do wyobrażanie katusze. Brzmi to nieprawdopodobnie i zniechęcająco? Zgadzam się. A jednak są tacy, którzy wierzą w takiego … boga. Przy czym w odniesieniu do Boga trzeba to podnieść do niekończonej potęgi: szczęście zbawionych jest dla nas niewyobrażalne, tak samo, jak cierpienie potępionych. Do tego dochodzi porównania czasu trwania: w pierwszym przypadku, w przypadku naszego wymyślonego ziemskiego ojca (jeśli to imię można nadać takiemu okrutnikowi i sadyście) jest to jakiś czas skończony; w przypadku drugim jest to cała wieczność: zawsze - zawsze, nigdy - nigdy.

Zapytajmy: skoro są tacy, którzy wierzą w boga, który na mocy swego odwiecznego postanowienia dla swojej przyjemności przeznacza jednych do zbawienia, a innych również dla swojej przyjemności przeznacza na potępienie[2], to kiedy czciciele takiego boga są najbardziej niepodobni do niego? Wtedy, kiedy w jednym stopniu starają się o pomyślność i szczęście swoich dzieci. I dodajmy: i innych ludzi bez wyjątku, chociaż oczywiście w różnym stopniu. To znaczy, że jest czymś oczywistym, że nie poświęcą tyle samo uwagi dzieciom sąsiadów, co swoim, ale generalnie dobrze życzą wszystkim i chcą dobra wszystkich. Największym zaś dobrem jest zbawienie wieczne. A jednak, kiedy oni chcą, aby wszyscy ludzie byli zbawieni, stają się niepodobni do ich boga, który chce tego tylko dla wybranych, tak jak chce potępienia dla nie-wybranych. Dla swojej przyjemności.

Kiedy zaś czciciele boga Kalwina staliby się najbardziej podobni do obiektu ich czci? Właśnie wtedy, kiedy postępowałby jak ów wymyślony w naszym przykładzie ojciec. Przepraszam – potwór.

-----------------
[1] Przez predestynację rozumiemy wieczny dekret Boga, którym sam zadecydował, co ma się stać w odniesieniu do każdego człowieka. Wszyscy nie są stworzeni na tych samych warunkach, ale cześć jest przeznaczona do życia wiecznego, inni na potępienie; i konsekwentnie, jako taki został stworzony dla jednego lub drugiego przeznaczenia, mówimy, że został przeznaczony do życia lub do śmierci. (Jan Kalwin, „Institutiones”, księga III, rozdział 21, punkt 5. Jest to moje tłumaczenie angielskiego tekstu wziętego ze strony: http://www.ccel.org/ccel/calvin/institutes.v.xxii.html )

[2] Mówimy więc, że Pismo święte wyraźnie świadczy o tym, że Bóg w swoim wiecznym i niezmiennym planie określił raz na zawsze tych, których dla swojej przyjemności zechciał dopuścić do wiecznego zbawienia, i z drugiej strony tych, których dla swojej przyjemności przeznaczył do wiecznego potępienia. Uważamy, że to postanowienie, w odniesieniu do wybranych, opiera się jedynie na Jego miłosierdziu, bez odniesienia do zasług człowieka, podczas gdy ci, których skazuje na zagładę, są wykluczeni z dostępu do życia przez sprawiedliwy i wolny od wszelkich zarzutów, ale w tym samym czasie nieprzenikniony wyrok. (tamże, punkt 7).

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Biskup Sheen o Niepokalanym Poczęciu NMP

Załóżmy, że istniałeś wcześniej niż twoja matka, na sposób artysty, którego istnienie poprzedza jego obrazy. Następnie załóżmy, że posiadasz nieskończoną moc, aby uczynić twoją matkę taką, jaką sobie życzysz, tak jak wielki artysta jak Rafael posiada moc do zrealizowania swoich artystycznych wizji. Załóżmy więc, że posiadasz tę podwójną moc, jaką matkę stworzyłbyś dla siebie? Czy stworzyłbyś dla siebie taką matkę, która przyniosłaby ci wstyd jej niekobiecym postępowaniem czy takim, które sprzeciwia się godności macierzyństwa? Czy uczyniłbyś ją ze zmazą samolubstwa, które uczyniłoby ją odpychającą nie tylko dla ciebie samego, ale także dla twoich rówieśników? Czy dałbyś jej takie, czy w zewnętrznym czy wewnętrznym wymiarze, cechy, których wstydziłbyś się potem? Czy raczej uczyniłbyś ją najpiękniejszą z kobiet świata, i to zarówno, jeśli chodzi o zewnętrzne piękno, jak i też w wymiarze piękna duszy, taką, która promieniowałaby każdą cnotą, każdym przejawem życzliwości i współczucia i miłosierdzia; taką, która czystością życia, wielkością rozumu i serca byłaby inspiracją nie tylko dla ciebie, ale w równym stopniu także dla i dla wszystkich innych, tak, aby każdy patrząc na nią widział w niej uosobienie tego, co najlepsze w macierzyństwie?

Teraz zaś, jeśli ty, który jesteś niedoskonałą istotą, i dlatego nie posiadasz najbardziej precyzyjnej koncepcji piękna, pragniesz dla siebie najpiękniejszej i najbardziej godnej miłości z wszystkich matek, czy nie sądzisz, że nasz Błogosławiony Pan, który nie tylko istniał przed swoją Matką, ale także miał nieskończoną moc, aby uczynić Ją taką, jaką chciał, czy On na mocy swojej nieskończonej wiedzy o tym, co prawdziwie piękne, uczyniłby Ją mniej czystą i godną miłości niż ty uczyniłbyś swoją własną matkę? Jeśli ty, który brzydzisz się samolubstwem, uczyniłbyś ją bez zmazy tej przywary; ty, który czujesz wstręt do wszelkiej brzydoty, uczyniłbyś ją całą piękną, czy nie sądzisz, że tym bardziej Boży Syn, który nienawidzi grzechu, uczyniłby swoją Matkę bez najmniejszej skazy grzechem, i Ten, którzy brzydzi się moralną szpetotą, uczyniłby Ją niepokalanie piękną?

Za: http://www.columbia.edu/cu/augustine/a/mary.html#graceful

sobota, 10 grudnia 2011

Czy Pan Jezus modlił się do swojej Matki?

Dzień przed uroczystością Niepokalanego Poczęcia NMP odtworzyłem wiadomości wysłane przez „Zenit” z datą 6 grudnia – „Świat widziany z Rzymu”. Na samym dole był link do dzienniczka zapisanego przez służebnicę Bożą Luizę Picaretta. Drugim z kolei zapisem w tym dzienniczku był ten pochodzący z 15 sierpnia 1899 roku. Oto jego tłumaczenie:

Służebnica Boża skarżyła się Panu Jezusowi, że jeszcze nie dał jej zobaczyć Jej (tzn. Matki Bożej) święta w niebie ani usłyszeć pierwszej pieśni, którą aniołowie i święci w Niebie wyśpiewali dla uczczenia Matki Pana, gdy została wzięta do nieba. On zaś odpowiedział: „Pierwszą pieśnią, którą aniołowie i święci wyśpiewali na cześć Mojej Matki było ‘Zdrowaś Maryjo’, ponieważ w tej modlitwie są zawarte najpiękniejsze pochwały, Jej największy honor, i to pozdrowienie odnawia w Niej radość, którą Ona przeżywała, kiedy stała się Matką Boga”.

I teraz uwaga:

Dalej jest mowa o tym, że Pan Jezus ... odmówił tę modlitwę (!), a dokładnie pierwszą jej cześć ze służebnicą Bożą Luizą Picarettą.

Sprawdziłem jeszcze raz. Tak, tekst ma imprimatur Kościoła, to znaczy, że może być rozpowszechniany i nie zawiera niczego, co byłoby sprzeczne z nauką głoszoną przez Kościół katolicki. Czy z tego wynika, że Pan Jezus odmówił modlitwę do swej Matki? Nie, to byłaby niedorzeczność. Pan Jezus pozdrowił Ją słowami Pozdrowienia Anielskiego zapisanego na kartach Biblii. Czy to jednak nie przesada? Już myślę o protestantach, którzy tu pewnie zobaczą potwierdzenie, że katolicy oddają cześć boską Matce Pana biorąc przykład z … Bożego Syna, który modli się do swojej Matki. A jednak właśnie Pismo św., które jest przecież ich najwyższym autorytetem zawiera potwierdzenie, że służebnica Boża nie pomyliła się.

Dzięki jej odważnemu, a nawet prowokacyjnemu zapisowi zauważyłem coś, co do tej pory umykało mojej uwadze, a przecież czytałem i słyszałem opis sceny zwiastowania z pierwszego rozdziału Ewangelii według św. Łukasza setki razy. Dopiero wtedy dotarł do mojej świadomości zwrot, którym zaczyna się Ewangelia w uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP:

„W szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię”
(Łk 1:26-27 BT). To Bóg był Tym, który posłał anioła Gabriela. A on mówił nie od siebie, ale przekazał słowa, które Bóg mu polecił. Wynika z tego, że przez anioła sam Bóg pozdrowił Niepokalaną pozdrowieniem, zwanym anielskim. A dokładnie pierwszą częścią tego Pozdrowienia, ponieważ druga część zawiera prośbę skierowanej do Matki Pana o modlitwę za grzesznymi "teraz i w godzinę śmierci" i jest prośbą wyrażaną przez nas, grzesznych ludzi.

Podsumowaniem niech będzie takie stwierdzenie: Odmawiając „Zdrowaś Maryjo” wychwalamy Maryję pochwałami, którymi Bóg i całe niebo pozdrowiło Ją w chwili Zwiastowania i wniebowzięcia, pośrednio wyznajemy Jej Niepokalane poczęcie, Jej aktywny udział w zbawieniu dokonanym przez Pana, oraz prosimy, aby ono stało się także naszym udziałem „teraz i w godzinę naszej śmierci”, to znaczy w wieczności, bo jaka śmierć taka wieczność. Odmawiając „Zdrowaś Maryjo” odmawiamy modlitwę, która w niebie wzięła swój początek i do nieba prowadzi tych, którzy ją odmawiają.